... Będziesz miłował Pana, Boga swego, z całego serca swego i z całej duszy swojej,

i z całej myśli swojej, i z całej siły swojej, a bliźniego swego, jak siebie samego.

Łuk. 10:27

„Odwieczne ścieżki”, czyli czy poradnictwo bibiljne jest biblijne?

                                         
„Tak mówi Pan: Przystańcie na drogach i patrzcie, pytajcie się o odwieczne ścieżki, która to jest droga do dobrego, i chodźcie nią, a znajdziecie odpoczynek dla waszej duszy! Lecz oni odpowiedzieli: Nie pójdziemy. Postawiłem też nad wami stróżów, aby wołali: Uważajcie na głos trąby! Lecz oni odpowiedzieli: Nie będziemy uważali”(6,16-17; BW).

Dlaczego Izraelitom nie zależało na „drodze do dobrego” i na „odpoczynku dla duszy”? Dlaczego „nie uważali” na głos trąby, na to, co Bóg miał do powiedzenia?

Pozwolę sobie przedstawić jeden z możliwych tego powodów. Otóż postępowanie zgodne z wolą Bożą było dla nich czymś tak całkowicie obcym, że nie byli w stanie podążać „odwiecznymi ścieżkami”. Ponadto ich pojęcie „dobra” różniło się od Bożego, a „odpoczynek”, o jaki zabiegali, nie był odpoczynkiem Bożym. Długoletnie postępowanie po swojemu z myślą o samym sobie sprawiło, że Bóg pozostał daleko poza ich sferą zainteresowań i rozumowania. Nie była to sytuacja typowa tylko dla starożytnego Izraela – bo i dziś dostrzegamy ją w Kościele.

Słowo Boże obce wierzącym?

Przez dziesiątki lat Dave Hunt i ja wypowiadaliśmy się o zgubnym wpływie poradnictwa psychologicznego na ewangelikalnych chrześcijan. Próby przekonywania wierzących, że psychoterapia jest tyleż pseudonaukowa ile antybiblijna można by przyrównać do próby wiosłowania pod prąd kajakiem w krainie wodospadów, a od czasu do czasu w bliskim sąsiedztwie Niagary. Jedną z przyczyn tego zjawiska można by przyrównać do prawdopodobnej przyczyny buntu, o którym pisze Jeremiasz: mianowicie Kościół tak długo dawał się wodzić na manowce psychologicznemu poradnictwu, że dzisiaj wszystko, co wydaje się kłócić z obecnymi praktykami poradniczymi, jest zwykle uznawane za przejaw ignorancji.

Otrzymałem niedawno książkę dr. Martina i Deidre Bobganów zatytułowaną ,,Person to Person Ministry: Soul Care in the Body of Christ" (Posługiwanie sobie nawzajem. Troska o dusze w Ciele Chrystusa). Jest ona po części oskarżeniem niebiblijnego kierunku, jaki obrał Kościół ewangelikalny w kwestii poradnictwa. Jest zarazem wezwaniem do powrotu na „odwieczne ścieżki”, czyli do Bożych pouczeń co do tego, jak wierzący powinni służyć sobie nawzajem. Nie jest to rozprawa krytyczna wymierzona przeciwko problemom nieodłącznie związanym z profesjonalną psychoterapią; Bobganowie rzucali światło Pisma Świętego na ten ponury obszar w wielu swoich innych książkach. Książka ,,Person to Person Ministry" gani raczej te podejścia, które określają siebie mianem poradnictwa biblijnego, a tymczasem czerpią wiele z poradnictwa, jakie oferuje świat.

Jak wynika z mojego doświadczenia, w głowach wielu osób, które nie zgadzają się z naszą krytyką poradnictwa psychologicznego (nawet jeśli zgadzają się z naszym podejściem do innych zagadnień), rodzą się myśli w rodzaju: „Co wy opowiadacie! To już nawet biblijne poradnictwo należy odrzucić?!”  Odpowiadając krótko: tak, w większości wypadków tak. W książce Bobganów znajdziemy wystarczającą ilość przykładów, aby każdy, kto miłuje Pana i Jego Słowo, dobrze się zastanowił, zanim poleci komuś osobę deklarującą się jako specjalista od „poradnictwa biblijnego”, nawet jeśli osoba ta twierdziłaby, że jest przeciwna psychologii. Z drugiej strony to, co napisali Bobganowie, spełnia przede wszystkim cenną rolę „głosu trąby”, czyli napomnienia i zachęcenia wierzących, ponieważ przypomina im, że Bóg dał im wszystko, czego potrzebują, aby radzić sobie z trudnymi problemami życia i wynosić z nich pożytek, „poprzez Słowo Boże, dzieło Ducha Świętego [...] [i] społeczność ze świętymi” (s. 172).

Poradnictwo czysto ludzkie

Tym, co może zaniepokoić czytelnika książki ,,Person to Person Ministry", jest nie jej treść, prosta i wyraźnie biblijna, lecz świadomość faktu, że Kościół tak bardzo przesiąkł niebiblijnymi sposobami postępowania i metodami poradnictwa, że każda próba ich podważenia jest często uważana za postawę skrajną. Oto niektóre problemy „poradnicze”, na jakie powinni zwrócić uwagę ci, którzy chcą posługiwać innym bądź też chcą korzystać z takiej posługi. Kiedy będę wymieniał niektóre błędy obnażane przez Bobganów, zastanówmy się, czy Nowy Testament zawiera opis podobnej praktyki bądź naukę, która mogłaby stanowić jej poparcie. By użyć słów z pewnej starej pieśni, czy było to „przydatne dla Pawła i Sylasa”? Wielu specjalistów od poradnictwa „biblijnego” naśladuje zawodowych specjalistów od poradnictwa. Mają swoje biuro, grafik wizyt, wyznaczają wizyty na konkretne godziny, zwykle raz na tydzień lub rzadziej, i nieraz ciągnie się to miesiącami, a nawet latami. Pobierają opłaty bądź też przyjmują darowizny na rzecz swojego Kościoła (który następnie wypłaca im pensje). Niektórzy nie dostrzegają w tym nic zdrożnego, jeśli tylko doradca „posługuje się Słowem Bożym”. Pomijając fakt, że takie metody kłócą się z nauką Pisma, nie jestem pewien, jak należałoby rozumieć pojęcie „posługiwania się Słowem Bożym”, ponieważ każdy taki „specjalista” ma swoje własne koncepcje i metody „biblijne”. Większość specjalistów od poradnictwa biblijnego korzysta np. w taki czy inny sposób z pojęć z dziedziny psychologii, często stosując zasady z psychologii humanistycznej bądź behawioralnej, które wcześniej „uduchowiono”, tak aby sprawiały wrażenie zgodnych z Biblią.

Nauki takie jak Freudowski determinizm psychiczny i nieświadomość czy Jungowska analiza marzeń sennych i nieświadomość zbiorowa bądź też behawioryzm czy uzdrowienie wewnętrzne itd. (bez używania tych konkretnych nazw) cieszą się ogromną popularnością wśród tych, którzy zarzekają się, że prowadzą poradnictwo wedle zasady sola Scriptura. Powodzeniem cieszy się też analiza przeszłości i poszukiwanie przyczyn grzesznych decyzji w rodzicach, otoczeniu czy przeżytych traumach. Niektórzy specjalizują się w uwalnianiu od demonów, inni w niebiblijnej teorii czterech temperamentów. Większość uprawiających uzdrawianie wspomnień będzie się upierać, że trzyma się Pisma, a nie psychologii. Jednakże – jak wskazują Bobganowie – „każdy doradca wykorzystuje Biblię według pewnej kombinacji osobistych doświadczeń, teorii świeckich, doktryn biblijnych oraz zdrowego rozsądku. [...] Choć niektórzy podjęli wysiłek uporządkowania tej dziedziny poprzez wprowadzenie certyfikatów, dyplomów, stopni i stowarzyszeń zawodowych, to jednak nie istnieje jeden model czy metoda poradnictwa biblijnego” (s. 49). Pomimo wszystkich różnic między praktykami poradnictwa biblijnego, włączając tych, którzy faktycznie twardo starają się trzymać Słowa Bożego, jedno ich wszystkich łączy: ustawiają się oni (niektórzy nieświadomie) na pozycji ekspertów od rozwiązywania problemów życiowych nękających chrześcijan. To nastawienie na rozwiązywanie problemów jest samo w sobie naszpikowane problemami, na co słusznie zwracają uwagę Bobganowie.

Poradnictwo zorientowane na problem

Po pierwsze więc, ani Bóg ukazany w Biblii, ani pouczenia zawarte w Jego Piśmie, ani też działanie Ducha Świętego w życiu człowieka wierzącego nie skupiają się na kwestii rozwiązywania codziennych problemów umysłowych, emocjonalnych i behawioralnych. Każdy wierzący jest nowym stworzeniem w Chrystusie, a celem jego życia jest to, aby został w nim ukształtowany Chrystus (Ga 4,19). Na tym polega proces uświęcania – oddzielenie się od dróg, metod i pożądliwości tego świata i życie w posłuszeństwie Panu, kiedy podejmuje się decyzje, które podobają się Jemu, Temu, z którym każdy wierzący spędzi wieczność. Jest to proces wzrastania, nieraz obejmujący cierpienia i próby, które Pan dopuszcza w naszym życiu, abyśmy nauczyli się na Nim polegać i abyśmy dojrzewali w naszej więzi z Nim. Natomiast poradnictwo „biblijne” w ogromnej mierze wpadło w pułapkę mentalności i metodyki „rozwiązywania problemu” i „eliminacji symptomów” oraz innych koncepcji sprzecznych z duchem Biblii.
Bobganowie piszą:

„Poradnictwo zorientowane na problem odwołuje się do cielesności zarówno osoby prowadzącej poradnictwo jak i korzystającej z niego. [...] Prowadzący poradnictwo ustawia się w roli eksperta, który ma wszystko poukładane i jest w stanie uporządkować kogoś, kto nie ma. [...] Odwoływanie się do cielesności osoby korzystającej z poradnictwa wiąże się z tym, że zazwyczaj ma ona możliwość przedstawienia swojej sprawy bez narażania się na konfrontację, potępienie czy osąd, za to mogąc liczyć na wielkie zrozumienie i wsparcie. Im większe skupienie człowieka na problemie, tym bardziej egocentryczne poradnictwo. Skupianie się na problemie i egocentryzm są ze sobą związane.
[...] podobnie jak w świecie psychoterapeuci są respektowani jako eksperci, tak i za ekspertów uchodzą w Kościele ich odpowiedniki – praktycy poradnictwa biblijnego zorientowanego na problem. Specjalistów od poradnictwa obdarza się często większą estymą niż pastora, a poradnictwo ceni się wyżej niż nauczanie, głoszenie Słowa i ewangelizację” (s. 24-25).

Głoszenie Słowa, nauczanie i ewangelizowanie są to dary Ducha Świętego, poradnictwo natomiast nie jest wymienione pośród tych darów. Jak to jest możliwe, zwłaszcza jeśli weźmiemy pod uwagę, że zawodowi doradcy i inne osoby zajmujące się podobnymi praktykami cieszą się dziś w kręgach ewangelikalnych największymi – jak się wydaje – wpływami, zarówno w skali ogólnokrajowej jak i na poziomie lokalnego Kościoła? Odpowiedź jest jedna: poradnictwo nie jest służbą biblijną. Ci, którzy je praktykują (czy to w formie „biblijnej”, czy innej), pochopnie zaangażowali się w działalność, która stanowi domenę przede wszystkim samego Ducha Chrystusowego. To On jest naszym Doradcą. Doradcy nader często usiłują zastąpić Ducha Chrystusowego, próbując dokonać w życiu wierzącego tego, co może uczynić tylko sam Bóg. Starają się wejrzeć w serce osoby korzystającej z ich porad, szukając motywów, powiązań, pobudek grzechu i innych tajników duszy w celu uleczenia jej problematycznego stanu. Chwytają się jednak słomy, ponieważ tego rodzaju działanie może w najlepszym razie doprowadzić do czysto ludzkich spekulacji. Co gorsza jednak, grozi ono odrzuceniem przekonującej o grzechu, naprostowującej i pocieszającej posługi Ducha Świętego oraz Słowa Bożego, które jako jedyne jest faktycznie „zdolne osądzić zamiary i myśli serca” (Hbr 4,12).

Skoro zatem poradnictwo psychologiczne jest wykluczone, a poradnictwo „biblijne” jedynie rzadko – o ile w ogóle – bywa biblijne, cóż pozostaje wierzącym? „Odwieczne ścieżki”! Odwieczne ścieżki – tak jak je rozumiemy w niniejszym artykule – oznaczają sposób, w jaki Bóg pragnie, abyśmy sobie wzajemnie służyli. Jedna trzecia część książki Bobganów nosi podtytuł: „Co można zrobić: posługa zorientowana na Chrystusa". To, co autorzy prezentują, czerpiąc wyłącznie ze Słowa Bożego, jest tak proste i tak prawdziwe, że niewątpliwie wyda się obce, a nawet niewiarygodne rzeszom wierzących ukształtowanych przez przemożne wpływy psychologii w Kościele. Ze smutkiem muszę zaznaczyć, że nie są to czcze fantazje. Sam wielokrotnie doświadczałem takich reakcji już od lat, gdy dawałem wyraz swemu zaniepokojeniu niebiblijnym charakterem poradnictwa psychologicznego.

Lepiej zapobiegać, niż leczyć

Pozwolę sobie przedstawić pewien stan rzeczy, który w moim przekonaniu jest analogiczny względem tego, do czego Bobganowie zachęcają Ciało Chrystusa. Mam nadzieję, że pomoże to  lepiej zrozumieć problem. Otóż Amerykańskie Towarzystwo Walki z Rakiem i Amerykańskie Stowarzyszenie na rzecz Serca wydały na przestrzeni dziesiątek lat miliardy dolarów na poszukiwania leków, którymi można by uleczyć raka i uleczyć choroby serca. W którymś momencie obydwa towarzystwa uznały jednak, że lepszą strategią będzie propagowanie programu zapobiegania takim chorobom niż wkładanie całości czasu, energii i funduszy w leczenie samych chorób. Dziś organizacje te zajmują się przede wszystkim zachęcaniem do takich zmian w trybie życia, które sprzyjałyby zapobieganiu nowotworom i chorobom serca, zwłaszcza poprzez zdrowe odżywianie się i ruch. Są to niejako „odwieczne ścieżki” w wydaniu świeckim i przyniosły one dobre wyniki tym, którzy nimi podążyli. Jak zauważył niegdyś Beniamin Franklin, „uncja zaradzania funta leku warta”. Mimo to wielu postanowiło: „nie będziemy spacerować [czy biegać, czy jeździć na rowerze]”. Pewna dyscyplina niezbędna do wprowadzenia korzystnego dla zdrowia jadłospisu czy rozsądnej dawki ruchu nie spotkała się z ich zrozumieniem, i wolą oni już ewentualnie skorzystać z szybkiego środka zaradczego czy leku, gdy już choroba pojawi się w ich ciele.

Boże „odwieczne ścieżki” mają charakter przede wszystkim zapobiegawczy. Kładą nacisk na wzrost i dojrzałość wierzącego. I znów Bobganowie odsyłają swojego czytelnika do Pisma Świętego: „'Sprawiedliwy z wiary żyć będzie' (Ha 2,4; Rz 1,17; Ga 3,11; Hbr 10,38). Dlatego też to wiara we wszystko, czego dokonał Chrystus (pokonanie grzechu, zapewnienie nam zbawienia, obdarzenie nowym życiem i mocą poprzez proces uświęcenia oraz danie mocnej nadziei na wieczność z Nim), stanowi główny nacisk we wszelkiej posłudze nowotestamentowej” (s. 171). Życiem wierzącego w Chrystusie ma kierować Duch Święty, który mieszka w każdym wierzącym, uzdalnia go do sprawiedliwych decyzji, pomaga przynosić owoc, rozumieć Słowo i Słowo, które stało się ciałem, i lepiej je poznawać oraz bardziej kochać Jezusa, a tym samym czynić to, co się Jemu podoba. Takie podejście nie jest metodą ani techniką, ani programem, ani jakimkolwiek innym wymysłem człowieka, lecz jest życiem-cudem pod Bożym kierownictwem. Jest to życie wiary, bez której nie można podobać się Bogu (Hbr 11,6).


W porównaniu z tym poradnictwo zorientowane na problem wypada tragicznie. Bobganowie piszą:

„Stawanie się człowiekiem dojrzałym w wierze ma znacznie wyższą wartość niż jakakolwiek [doraźna] zmiana położenia czy bezpośrednie rozwiązanie doczesnego problemu, choć z drugiej strony doczesna zmiana faktycznie towarzyszy wzrostowi duchowemu. To, o czym w tym miejscu mówimy, ma wiekuiste konsekwencje, nie są to rozwiązania, które jedynie pozwalają ludziom poczuć się lepiej przez jakiś czas” (s. 171-172).


Jedni drugich brzemiona noście

Ci, którzy są zdania, że to, do czego nawołują Bobganowie, jest niepraktyczne w zakresie problemów życiowych, powinni rozważyć następujące zagadnienie: czy są w stanie podać przykład jakiegoś problemu dręczącego ludzi, z którym nie wiązałaby się „pożądliwość ciała”, czyli grzech? Powinni rozważyć to wraz z apostołem Pawłem, który pod natchnieniem Ducha Świętego napisał: „mówię więc: Według Ducha postępujcie, a nie będziecie pobłażali żądzy cielesnej. Gdyż ciało pożąda przeciwko Duchowi, a Duch przeciwko ciału, a te są sobie przeciwne, abyście nie czynili tego, co chcecie. [...] Jeśli według Ducha żyjemy, według Ducha też postępujmy” (Ga 5,16-17.25; BW). Są to pouczenia od samego Boga, Jego „odwieczne ścieżki”, którymi Kościół podążał z dobrym skutkiem przez dwa tysiąclecia. Nie istnieje nic bardziej praktycznego. Co więcej, Jego słowa są skierowane do każdego wierzącego, do każdego, którego przygotował On do posługiwania innym wierzącym.

Takie właśnie wezwanie zawiera książka o posługiwaniu sobie nawzajem (Person to Person Ministry): Dzięki Bożej łasce i mocy wierzący w Pana Jezusa Chrystusa, którzy na co dzień żyją z Nim i dojrzewają w wierze poprzez doświadczenia życiowe, są dostatecznie przygotowani do posługi względem współbraci, cierpiących wskutek takich właśnie problemów, jakimi na ogół zajmują się wyszkoleni specjaliści poradnictwa. Wierzący ci są do tego przygotowani dzięki temu, czego Chrystus już w nich dokonał poprzez Słowo Boże, dzieło Ducha Świętego, doświadczenia życiowe, wspólnotę z innymi świętymi i okazje do posługiwania.

Do każdego z nas, kto pragnie podążać za Panem i służyć innym w Jego prawdzie, Paweł skierował takie słowa: „jeśli człowiek zostanie przyłapany na jakimś upadku, wy, którzy macie Ducha, poprawiajcie takiego w duchu łagodności, bacząc każdy na siebie samego, abyś i ty nie był kuszony. Jedni drugich brzemiona noście, a tak wypełnicie zakon Chrystusowy” (Ga 6,1-2; BW).

Takie powinno być wołanie każdego z nas: Panie, pomóż nam, Twojemu Ciału, chodzić „odwiecznymi ścieżkami” – Twoimi drogami!

 

„The Berean Call”, wrzesień 2009
Publikacja za uprzejmą zgodą Wydawców.
Śródtytuły pochodzą od redakcji

                 

             

Pisz do nas: kontakt@tiqva.pl