Potem widziałem, a oto drzwi były otwarte w niebie, i głos poprzedni, który słyszałem,

jakby głos trąby rozmawiającej ze mną, rzekł: Wstąp tutaj, a pokażę ci, co się ma stać potem.

Obj. 4:1


Przyjdź Królestwo Twoje

                 
Słowa „Przyjdź Królestwo Twoje” znaj­dujemy w tzw. modlitwie Pań­skiej - choć gwoli ścisłości, nie jest to wcale „modlitwa Pańska” (ta zna­j­du­je się w 17 rozdziale Ewangelii Ja­na), ale modlitwa uczniów. Pan nasz nie mógłby przecież modlić się: „Od­puść nam grzechy nasze [...] i nie wódź nas na pokuszenie” (Łk 11,4). I nie chodzi o to, aby słowa te po wielekroć odklepywać - jest to bo­wiem wzorzec modlitwy przeka­za­ny uczniom: „A wy tak się módl­cie” (Mt 6,9). Dając uczniom ten wzo­rzec, Jezus powiedział: „A mo­d­ląc się, nie bądźcie wielomówni jak po­ganie; albowiem oni mniemają, że dla swej wielomówności będą wy­słu­chani” (w. 7). A jednak mimo te­go zakazu „modlitwa Pańska” jest uży­wana właśnie w ten sposób, ma­chi­nalnie powtarzana, bez refleksji nad jej głębokim sensem.
Wbrew temu, co głoszą zwo­len­ni­cy „ewangelii dobrobytu”, nie po­win­niśmy domagać się dla siebie zie­m­skich błogosławieństw - nie mó­wiąc już o bogactwie - a jedynie wystarczającego zaopatrzenia na każdy dzień („chleba naszego powszed­niego daj nam dzisiaj”) i ochro­ny przed grzechem, abyśmy mogli żyć na chwałę Bożą („ale nas zbaw ode złego [...] albowiem Twoje jest Królestwo i moc, i chwała na wieki wieków”). Jakże rzadko my­ś­li­my o Jego chwale, bombardując Go bez ustanku prośbami o zaspo­koje­nie własnych pragnień.
„Przyjdź Królestwo Twoje” to trzon tego wzorca modlitwy - i po­wi­nien on być napędem naszego ży­cia. Ilu jednak z nas żywi taką pasję? Czy w pogoni za doczesnymi am­bi­cja­mi nie zapomnieliśmy o wiecz­nym królestwie Bożym?

Szukajcie Królestwa
   
Wielu wierzących [w Ameryce] dało się porwać histerii związanej z rokiem 2000 i niepotrzebnie stra­ci­ło pieniądze, czas i siły na rzekome za­pewnienie sobie pożywienia, cie­p­ła i schronienia. Wielu w ten sposób zruj­nowało sobie życie, zniweczyło swo­je świadectwo, a Pana i Jego Sło­wo wystawiło na pośmiewisko. A wszy­stko przez bezrozumny strach przed tajemniczym „wirusem”, który ich zdaniem mógł spowodować ogól­noświatową katastrofę! Czy nie le­piej było posłuchać napomnienia Pa­na, abyśmy o nic się nie troskali? „Nie troszczcie się o życie swoje, co będziecie jedli albo co będziecie pili, ani o ciało swoje, czym się przy­o­dzie­wać będziecie. [...] Ojciec wasz nie­bieski wie, że tego wszystkiego po­trzebujecie. Ale szukajcie naj­pierw Królestwa Bożego i spra­wie­d­li­wości jego, a wszystko inne będzie wam dodane” (Mt 6,25-34).
Szukajcie wpierw Kró­lestwa! Oto wzorzec życia zgo­dny z wzorcem modlitwy. Ja­kiego jednak Królestwa mamy szu­kać, kierowani pragnieniem: „Bądź wo­la Twoja, jak w niebie, tak i na zie­mi” (Mt 6,10)? Co miał Chrystus na myśli, tak często wspominając „Kró­lestwo”?
Mówił o „Królestwie Niebios” (zna­j­dujemy te wzmianki tylko u Ma­teusza) i o „Królestwie Bożym”. Warto zauważyć, że to samo mówił w pozostałych Ewangeliach o Kró­le­st­wie Bożym, co u Mateusza o Kró­le­stwie Niebios. Stąd możemy wy­snuć wniosek, że te dwa są jednym i tym samym.
Na przykład w Ewangelii Ma­te­u­sza 4,17 Jezus głosi: „Upamiętajcie się, przybliżyło się Królestwo Nie­bios”, podczas gdy u Marka (1,15) czy­tamy: „...przybliżyło się Kró­le­st­wo Boże, upamiętajcie się i wierzcie ewa­ngelii”. U Mateusza Kazanie na Gó­rze zaczyna się od słów: „Bło­go­sła­wieni ubodzy w duchu, albowiem ich jest Królestwo Niebios” (5,3), u Łu­kasza Jezus zaczyna od słów: „Bło­gosławieni ubodzy, albowiem wa­sze jest Królestwo Boże” (6,20). (Mo­żna porównać jeszcze na­stę­pu­ją­ce fragmenty: Mt 8,11 i Łk 13,28-29; Mt 13 i Mk 4 oraz Łk 8; Mt 18,1-4 i Mk 10,14-15 oraz Łk 18,16-17 itd.).
   
Czym jest to Królestwo?

Powszechnie przyjmuje się, że „Kró­lestwo” oznacza tysiącletnie rzą­dy Chrystusa. Obiecał On dwu­nastu ucz­niom: „...gdy Syn Czło­wieczy za­sią­dzie na tronie chwa­ły swojej, za­siądziecie i wy na dwu­nastu tronach i będziecie sądzić dwa­naście po­ko­leń izraelskich [czyli je­dnak dziesięć po­koleń nie za­gi­nę­ło!]” (Mt 19,28). Cho­dzi tu z pew­no­ś­cią o pa­no­wa­nie nie tylko du­cho­we, ale do­słowne, któ­re na­stanie z chwilą Dru­­giego Przy­j­ś­cia Chrystusa, gdy Je­go stopy do­tkną Góry Oliwnej (Za 14,4; Dz 1,11). Wówczas, w sa­mym środku Ar­magedonu, przy­bę­dzie On na ra­tu­nek Izraelowi (Za 12-14). Wte­dy „ujrzy Go ka­ż­de oko” (Obj 1,7), gdy powróci On na zie­mię „w mocy i chwale”, a anio­ło­wie „zgromadzą Je­go wybranych [czy­li Żydów, Iz 45,4 itd.] z czterech stron świata” (Mt 24,29-31), aby w Iz­raelu mieli oni udział w Tysiącletnim Kró­lestwie. Po zniszczeniu Anty­chry­s­ta i jego kró­lest­wa w chwili Dru­gie­go Przyjścia (2 Tes 2,8) Chrystus oca­li Izrael podczas Ar­ma­ge­donu (Za 12,14) i wstąpi na tron Da­wi­do­wy (2 Sm 7,13; Ez 37,24-26; Łk 1,32), skąd przez ty­siąc lat będzie rzą­dził światem (Obj 20,2-6).
Wielokrotnie już omawialiśmy zna­ki, które podał Chrystus jako za­po­wiedzi bliskości swego powrotu na ziemię: powrót Izraela do ojczy­z­ny (Ez 38,11-23; Za 12; 14 itd.), broń zdolna zniszczyć wszelkie życie na ziemi (Mt 24,22), technika umo­ż­li­wiająca dyktatorowi militarną wła­dzę nad całym światem (Obj 13,4.7) oraz panowanie nad całą ban­ko­wo­ś­cią i handlem (w. 16,17) itd. Fakt, że już teraz stoimy w obliczu tych zna­ków, może świadczyć tylko o bli­s­ko­ś­ci Pochwycenia, poprzedzającego Dru­gie Przyjście.

WŚRÓD ZNAKÓW ZAPOWIADAJĄCYCH BLISKOŚĆ PRZYJŚCIA PANA SĄ:
POWRÓT IZRAELA DO OJCZYZNY, BROŃ ZDOLNA ZNISZCZYĆ WSZELKIE ŻYCIE NA ZIEMI, TECHNIKA UMOŻLIWIAJĄCA DYKTATOROWI MILITARNĄ WŁADZĘ NAD CAŁYM ŚWIATEM ORAZ PANOWANIE NAD CAŁĄ BANKOWOŚCIĄ I HANDLEM...

Pochwycenie po drodze do Królestwa
     
Biblia nie podaje znaków bliskości Po­chwycenia, co oznacza, że może do niego dojść w każdej chwili. Dla­te­go też Jezus wielokrotnie prze­strze­gał uczniów, aby byli gotowi na Je­go nagły powrót, tak ażeby ich on nie zaskoczył:

Czuwajcie więc, bo nie wiecie, któ­rego dnia Pan wasz przyjdzie. [...] bądź­cie gotowi, gdyż Syn Człowieczy przy­jdzie o godzinie, której się nie domyślacie [Mt 24,42.44].
Niechaj biodra wasze będą prze­pa­sane i świece zapalone. Wy zaś bądź­cie podobni do ludzi ocze­ku­ją­cych pana swego [...] bądźcie go­towi, gdyż Syn Człowieczy przyjdzie o takiej godzinie, której się nie spo­dzie­wacie [Łk 12,35-40].

Znaki Drugiego Przyjścia

Drugie Przyjście zatem, które nie na­stąpi znienacka, musi być wy­da­rze­niem odrębnym od Pochwycenia. Po­przedza je wiele znaków. Mówiąc na Górze Oliwnej o swoim Drugim Przy­jściu Jezus oznajmia: „Tak i wy, gdy ujrzycie to wszystko [opisane w po­przednich wersetach], wiedzcie, że blisko jest [Drugie Przyjście], tuż u drzwi” (Mt 24,33).
Po wypełnieniu się wszy­st­kich znaków nie będzie już żad­nych wątpliwości co do tego, że po­wrót Chrystusa na ziemię nastąpi la­da chwila. Będzie tego świadomy tak­że Antychryst, ruszy więc ze swy­mi wojskami, aby odeprzeć Chry­s­tu­so­wy atak z niebios:

I widziałem niebo otwarte, a oto bia­ły koń, a Ten, który na nim sie­dział, nazywa się Wierny i Prawdziwy, gdyż sprawiedliwie sądzi i spra­wie­d­li­wie walczy. [...] A na szacie i na bio­drze swym ma wypisane imię: Król kró­lów i Pan panów...
I widziałem zwierzę i królów zie­mi, i wojska ich, zebrane, by stoczyć bój z Tym, który siedział na koniu, oraz z Jego wojskiem. I pojmane zo­sta­ło zwierzę, a wraz z nim fałszywy pro­rok [...] Zostali oni obaj wrzuceni żyw­cem do jeziora ognistego, go­re­ją­ce­go siarką.

SKRUSZENIE POSĄGU PRZEZ KAMIEŃ WYRAŹNIE OZNACZA, ŻE KRÓLESTWO CHRYSTUSOWE ZOSTANIE ZAPROWADZONE WSKUTEK JEGO NAGŁEJ OSOBISTEJ INGERENCJI Z NIEBA I ZNISZCZENIA KRÓLESTWA ANTYCHRYSTA, NIE ZAŚ PRZEZ KOŚCIÓŁ, KTÓRY MIAŁBY STOPNIOWO ZDOBYWAĆ ŚWIAT...

Kolejnym ważnym znakiem po­prze­dzającym Drugie Przyjście jest ogól­noświatowe odrodzenie cesar­stwa rzymskiego. Wynika to jasno z Da­nielowej interpretacji posągu, jaki ukazał się we śnie Nebukadnesarowi (Dn 2). Posąg re­pre­ze­ntował cztery światowe potęgi: ba­bilońską, medo-perską, grecką i rzym­ską. Każda z pierwszych trzech mia­ła następczynię, cesarstwo rzymskie jednakże nie - ono nigdy nie upadło, a teraz odradza się.
Rzym podzielił się na dwie części, co obrazują dwie nogi giganta - po­li­tycznie w roku 330 po Chr., kiedy Kon­stantyn przeniósł stolicę do Bi­za­n­cjum, które zdobył w 328 r. i prze­mia­nował na Konstantynopol, i re­li­gi­jnie w roku 1045, na katolicyzm rzym­ski na Zachodzie i prawosławie na Wschodzie. Wówczas to papież Leon IX w całym majestacie eks­ko­mu­nikował Michała Cerulariusa, pat­riar­chę Konstantynopola.
Dziesięć palców stóp odpowiada dzie­sięciu rogom czwartego zwie­rzę­cia, które są - jak głosi Dn 7,24 - dzie­sięcioma królami. Historia nie za­notowała jak dotąd, aby nad Rzy­mem panowało równocześnie dzie­się­ciu władców. Rzym zatem, czwa­r­ta potęga, musi odrodzić się pod pa­nowaniem dziesięciu władców pod­ległych Antychrystowi. To wła­ś­nie ogólnoświatowe królestwo zni­sz­czy Chrystus, aby ustanowić swe ty­siącletnie rządy. Wynika to jasno z wi­zji Nebukadnesara. Od razu po opisie stóp i dziesięciu palców (Dn 2,40-43) werset 44 głosi: „Za dni tych królów [reprezentowanych przez dziesięć palców] Bóg niebios stwo­rzy królestwo, które na wieki nie będzie zniszczone...”. Kamień, któ­ry „oderwał się [...] bez udziału rąk”, strzaska posąg, stanie się wie­l­ką górą i wypełni całą ziemię (w. 34-35). Te wydarzenia muszą należeć jeszcze do przyszłości, ponieważ mają nastąpić „za dni tych królów”.
Kamieniem tym może być tylko sam Chrystus, a wielką górą - Jego wie­czne królestwo. Skruszenie po­są­gu przez kamień wyraźnie oznacza, że  królestwo Chrystusowe zostanie za­prowadzone wskutek Jego nagłej oso­bistej ingerencji z nieba i zni­sz­cze­nia królestwa Antychrysta, nie zaś przez kościół, który miałby stop­nio­wo zdobywać świat, jak to głosi wie­lu. Jakże niemądrym jest wy­ob­ra­ża­nie sobie, że kościół ma za za­da­nie ustanowić Królestwo, albo też twie­rdzenie, jak to wielu czyni, że Kró­lestwo już zostało na ziemi za­pro­wadzone, a sam Chrystus rządzi nim z nieba.

KTO WIERZY W POCHWYCENIE, TEN NIE DA SIĘ ZWIEŚĆ I NIE BĘDZIE WYPATRYWAŁ „CHRYSTUSA” MAJĄCEGO PRZYJŚĆ, ABY RZĄDZIĆ KRÓLESTWEM, KTÓRE MYŚMY DLA NIEGO USTANOWILI...


Na kogo czekamy?

Często przestrzegaliśmy, że ci, któ­rzy usiłują oczyścić spo­łe­czeń­stwo i zaprowadzić na ziemi Kró­le­st­wo Boże, leją wodę na młyn Anty­chry­sta, ponieważ to właśnie jego królestwo za­pa­nuje przed tysiącletnimi rządami Chry­stusa. Przecież jedną z głów­nych przyczyn powrotu Chrystusa na ziemię (w odróżnieniu od Po­chwy­cenia, kiedy to zabierze On swą ob­lu­bienicę do nieba) będzie zni­sz­cze­nie Antychrysta i jego kró­le­st­wa: „...ob­jawi się ów nie­go­dzi­wiec, któ­re­go Pan Jezus zabije tchnie­niem ust swoich i zniweczy bla­skiem przyjścia swego...” (2 Tes 2,4-9).
Antychryst - wbrew po­wszech­ne­mu przeświadczeniu - nie będzie obrzy­dliwym monstrum. Będzie oso­bistością tak ujmującą i po­pu­lar­ną, iż „oddadzą mu pokłon wszyscy mie­szkańcy ziemi” (Obj 13,8). Jego kró­lestwo rozpocznie się pokojem i do­b­robytem. Niestety, dziś wielkie rzesze dają się zwodzić przy­wód­com ruchu „znaków i cudów”, gło­szą­cym, że ich „cuda” mają usta­no­wić Królestwo i że dopiero po na­sta­niu Królestwa Chrystus powróci, aby rzą­dzić tym, co oni w Jego imieniu usta­nowili. Kto odrzuca nadzieję Po­chwy­cenia i wyczekuje „Chrystusa”, który miałby się pojawić na ziemi i rzą­dzić, zamiast najpierw zabrać swój ko­ś­ciół do nieba, ten naraża się na zaakceptowanie Antychrysta i jego królestwa.
Kto jednak wierzy w Po­chwy­ce­nie, ten nie da się zwieść i nie bę­dzie wypatrywał „Chrystusa” ma­ją­ce­go przyjść i rządzić królestwem, któ­re myśmy dla niego ustanowili. Ktoś taki oczekuje „na spotkanie Pana” „w obłokach, w powietrzu” (1 Tes 4,17), na zabranie do nieba. Kry­ty­cy z pogardą odnoszą się do tego przekonania jako „teo­rii tajnego pochwycenia”, Pis­mo jednak mówi: „...najpierw po­wsta­ną ci, którzy umarli w Chry­s­tu­sie, potem my, którzy pozostaniemy przy życiu, razem z nimi porwani bę­dzie­my w obłokach w powietrze, na spotkanie Pana...” (1 Tes 4,13-18; 1 Kor 51,57) - i zostaniemy zabrani do domu Jego Ojca (J 14,1-3).
W świętowanym dziś nowym mil­lennium pokłada się wielkie nadzieje. Tymczasem na­si­lą się tylko szatańskie kłamstwa, za­ciemniając wzrok niewierzących. Sko­ro uporaliśmy się z początkiem roku 2000, to przy takim poziomie rozwoju infor­ma­tyki i zaawansowanej techologii na­stąpi gwałtowny ich rozwój, na­si­la­jąc przekonanie, że ludzkość może obejść się bez Boga. Ekumenizm po­czy­ni ogromne postępy i coraz mniej wierzących będzie oczekiwać Po­chwycenia. Papież (katolicyzm nie wie­rzy w Pochwycenie) ma wielkie pla­ny na „trzecie tysiąclecie chrześ­ci­jaństwa”. Niestety, podobnej ter­mi­nologii zaczyna już używać wielu ewa­n­gelikalnych chrześcijan. Am­bit­ne plany na nowe millennium od­su­ną Chrystusowe królestwo na je­sz­cze dalszy plan w myślach wielu wie­rzących.

Królestwo wieczne

Warto jednak pamiętać, że ty­siąc­let­nie panowanie Chrystusa nie jest tym ostatecznym królestwem, o któ­re prosimy. Chrystus powiedział Ni­ko­demowi jasno: „Jeśli się kto nie na­rodzi na nowo, nie może [nie ty­l­ko] ujrzeć Królestwa Bożego, [...] [ale nawet] wejść do Królestwa Bo­że­go” (J 3,3-5). Jest też po­wie­dzia­ne, że „ciało i krew nie mogą odzie­dzi­czyć Królestwa Bożego” (1 Kor 15,50). Lecz w Tysiącletnim Kró­le­st­wie będzie żyło wielu ludzi z krwi i ko­ści, a wśród nich nawet rzesze ta­kich, którzy nie narodzili się na no­wo z Ducha Świętego. Ponadto Bi­b­lia wielokrotnie powtarza, że kró­le­st­wo Boże jest „królestwem wie­cz­nym” (Ps 145,13; Dn 3,33; 7,27), że Chry­stus będzie panował na „tronie swe­go ojca Dawida [...] nad domem Ja­kuba [Izraela] na wieki, a Jego kró­le­stwu nie będzie końca” (Łk 1,32-33). „Potężna będzie władza i pokój bez końca” (Iz 9,6). A przecież Ty­siąc­letnie Królestwo będzie trwać ty­l­ko tysiąc lat, a jego pokojowi kres po­łoży ostatnia wojna na ziemi.
Tysiącletnie Królestwo ostatecznie do­wiedzie, jak niereformowalnie, ego­i­s­tycznie złe jest ludzkie se­rce. Nikt nie będzie już mógł wytykać Adamowi i Ewie, że mieli nie­po­wta­rzalną okazję życia na wieki w ra­ju i „gdybym tylko ja był na ich mie­j­s­cu, na pewno bym nie zgrzeszył”. Mi­liardy ludzi będą żyły w wa­run­kach jeszcze lepszych niż raj, sam Chry­stus bowiem będzie rządził na zie­mi, a szatan będzie zamknięty na ty­siąc lat. Gdy jednak po tysiącu lat zo­stanie wypuszczony, „[zwiedzie] na­rody, które są na czterech krańca zie­mi” i przypuszczą atak na Jezusa Chry­stusa, zasiadającego na tronie w Je­rozolimie (Obj 20,7-9).
Prawdziwe Królestwo Boże i wie­cz­ny pokój nastaną dopiero w no­wych niebiosach i na nowej ziemi. Pa­weł pisze: „Potem nastanie ko­niec, gdy odda władzę królewską Bo­gu Ojcu...” (1 Kor 15,24-28). Ro­zu­miemy więc, że mówiąc: „I będzie gło­szona ta ewangelia o Królestwie po całej ziemi na świadectwo wszy­st­kim narodom, i wtedy nadejdzie ko­niec” (Mt 24,14), Chrystus nie od­no­sił się do Pochwycenia. Naj­wi­do­cz­niej to nie Pochwycenie jest tym „koń­cem”, lecz to, o czym pisze Pa­weł.

TYSIĄCLETNIE KRÓLESTWO OSTATECZNIE DOWIEDZIE NIEREFORMOWALNEGO, EGOISTYCZNEGO ZŁA TKWIĄCEGO W LUDZKIM SERCU...

Niech to, co dla wielu stało się „wie­lomównością”, będzie dla nas na­tchnieniem do modlitwy bez usta­n­ku: „Przyjdź Królestwo Twoje, bądź wo­la Twoja, jak w niebie, tak i na zie­mi”. Niech nasze serca odwrócą się od ziemi i szukają wpierw wiecznego Królestwa, w któ­rym niebo i ziemia połączą się w je­dnym nowym stworzeniu, bunt bę­dzie należał do bezpowrotnej prze­szłości, a wola Boża będzie na­pra­wdę czyniona, gdyż stanie się wo­lą wszystkich stworzeń.
Kiedy takie pragnienie będzie w nas wzrastać, zauważymy, że nasza wo­la coraz bardziej dopasowuje się do Jego woli. Bo „każdy, kto tę nadzie­ję w Nim pokłada, oczyszcza się, tak jak On jest czysty” (1 J 3,3).



(The Berean Call styczeń 2000.
Druk za uprzejmą zgodą Wydawcy.
Śródtytuły pochodzą od redakcji).

Pisz do nas: kontakt@tiqva.pl