Całe Pismo przez Boga jest natchnione i pożyteczne do nauki,

do wykrywania błędów, do poprawy, do wychowywania w sprawiedliwości

2 Tym. 3:16

Przewodnik dla łowców herezji cz.1

                                                                                                                       

                                                                                                       WSTĘP                        

Od dwóch tysięcy lat w łonie chrześcijaństwa toczy się wielki spór, i nie zmieni się to aż do przyjścia Pana. Spór ten dotyczy definicji zdrowej nauki biblijnej i podstaw jej odróżniania od nauki fałszywej. Ostatnimi czasy spór ten nasilił się szczególnie, a to wskutek rozmaitych nauk szerzących się za pośrednictwem chrześcijańskich środków masowego przekazu.
Z ust szeregu luminarzy chrześcijańskiej telewizji* padają gwałtowne oskarżenia pod adresem tych, którzy stawiają takie czy inne zarzuty fałszywym nauczycielom. O tych, którzy obnażają błędność nauk jego znajomych, Paul Crouch z TBN powiedział: „Niech ich Bóg zatraci w piekle!” Benny Hinn boleje, że nie posiada „karabinu maszynowego Ducha Świętego”, bo by ich wszystkich pozabijał. Inni wyrażają się nieco łagodniej, oceniając swych krytyków jako „szaleńców”, „szukających dziury w całym”, „śmiesznych”.
James Spencer, były mormon, obecnie badacz sekt, napisał książkę generalnie piętnującą bezczelność tych, którzy wytykają błędne nauczanie „swych braci w Chrystusie”. Chociaż w pewnych omawianych przez siebie przypadkach słusznie wytyka on niektórym niesprawiedliwy osąd, to jednak jego potępianie w czambuł wszelkiej krytyki wysłużyło mu uprzywilejowaną pozycję w chrześcijańskiej TV.
Nikt świadomy tego sporu nie zaprzeczy, iż rodzi się podział między tymi, którzy domagają się czystości nauczania, a tymi, którzy kładą nacisk na tzw. „pryncypia wiary”. Jak wielokrotnie powtarza Bill McCartney, założyciel Promise Keepers, nie jest ważne, jak siebie nazywamy, jeśli tylko kochamy Jezusa i jesteśmy zrodzeni z Jego Ducha.
Niezaprzeczalnie taki jest znak rozpoznawczy każdego prawdziwego wierzącego. Jednak redukując definicję prawdziwego wierzącego tylko do niego, musimy się liczyć z niebezpieczeństwem, że wielu tych, którzy na te pytania odpowiedzieliby twierdząco, nie byłoby wcale narodzonymi na nowo. A miłowany przez nich Jezus nie byłby wcale Jezusem opisanym w Biblii, lecz Jezusem według ich prywatnego pojęcia.
Aby miłować Jezusa biblijnego, trzeba miłować całość Jego Słowa. Nie można twierdzić, że kocha się Jezusa, decydując sobie dowolnie, które to ustępy Pisma są ważniejsze, a które nie są na tyle ważne, aby zakłócać naszą wspólnotę z innymi. Inaczej mówiąc, nikt nie ma prawa oddzielać Pana od Jego słów.

Jeśli Mnie miłujecie, przykazań Moich przestrzegać będziecie. Ja prosić będę Ojca i da wam innego Pocieszyciela, aby był z wami na wieki - Ducha prawdy, którego świat przyjąć nie może, bo Go nie widzi i nie zna; wy Go znacie, bo przebywa wśród was i w was będzie [J 14,15-17; BW].

Pan powiedział zatem, że jeśli Go miłujemy, to będziemy posłuszni Jego Słowu, całości tegoż Słowa, a nie tylko wybranym częściom. Gdy zaś Go miłujemy i przestrzegamy Jego przykazań, wtedy i tylko wtedy mamy prawo powiedzieć, że jesteśmy narodzeni na nowo z Jego Ducha.
Nie chcę przez to powiedzieć, że rodzimy się na nowo poprzez przestrzeganie litery Prawa; chcę powiedzieć, że jeśli jesteśmy naprawdę na nowo narodzeni, to naszym pragnieniem jest przestrzeganie Prawa Bożego. Gdzie skarb nasz, tam jest i serce nasze (Mt 6,21).
Można sobie mówić, że się kocha Jezusa, można nawet szczerze wierzyć, że jest się narodzonym z Ducha Bożego. Ale prawdziwym testem lojalności naszego serca, wskaźnikiem miejsca naszego skarbu jest posłuszeństwo Słowu Bożemu.
Trzeba oczywiście dać pewien margines osobom nowym w Wierze, które dopiero zaczynają wzrastać w poznaniu Pana. Jeśli tacy wierzący są narażeni na fałszywe nauczanie, będą zapewne przez jakiś czas wyznawać błędne poglądy. Przedmiotem naszej wielkiej obawy są nie oni, ale ludzie, którzy w imię Chrystusa nauczają błędnie.
Słowo Boże, które od tak dawna było przedmiotem kompromisów, które od tak dawna tłumaczono błędnie wskutek naiwności, oszustwa czy zwykłej niewiedzy, w dużej mierze straciło należne sobie honorowe miejsce w ludzkich sercach. Za pośrednictwem proroka Izajasza JHWH powiedział:

I rzekł PAN: Ponieważ ten lud zbliża się do Mnie swoimi ustami i czci Mnie swoimi wargami, a jego serce jest daleko ode Mnie, tak że ich bojaźń przede Mną jest wyuczonym przepisem ludzkim, dlatego też Ja będę nadal dziwnie postępował z tym ludem, cudownie i dziwnie, i zginie mądrość jego mędrców, a rozum jego rozumnych będzie się chował w ukryciu [Iz 29,13-14].

Obecny stan Kościoła niewiele się różni od duchowego stanu dawnego Izraela. Rozleniwiliśmy się w samozadowoleniu, że oto jesteśmy „wybranym ludem Bożym”. To samozadowolenie doprowadziło do pychy i do lekceważenia skutków ignorowania Słowa Bożego. Bóg jednak nie przestaje wzywać nas do upamiętania się z głupoty:

Wejdźmy na [drogę nową i żywą] ze szczerym sercem, w pełni wiary, oczyszczeni w sercach od złego sumienia i obmyci na ciele wodą czystą; trzymajmy się niewzruszenie nadziei, którą wyznajemy, bo wierny jest Ten, który dał obietnicę [Hbr 10,22-23].

Nasze serca mogą być oczyszczone od złego sumienia tylko wodą Słowa Bożego (Ef 5,26-27).
W dzisiejszym Kościele naucza się w przeważającej mierze raczej zasad wymyślonych przez ludzi, nie zaś czystej mądrości Słowa Bożego. Zalew fałszywych nauk płynących z chrześcijańskich mass mediów sprawił, że żadna wspólnota kościelna nie jest wolna od niebezpieczeństwa. Nawet jeśli duszpasterze trzymają się wytrwale Słowa Bożego, wielu z ich trzody daje się targać to tu, to tam przez to, co czytają czy słyszą w mediach. I na odwrót: wielu „szeregowych” członków Kościołów, wiernych Słowu Bożemu, z przerażeniem słyszy, że ich pasterze pod przykrywką Słowa Bożego wykładają błędne filozofie ludzkie, jakie podchwycili w mass mediach. W iluż to Kościołach prawdziwi starsi siedzą w ostatnich ławkach, ignorowani przez przywództwo bądź w najlepszym razie obarczani pracami porządkowymi, a w najlepszym razie jedynie w znikomym stopniu nauczaniem.
Ta smutna sytuacja to jedna z przyczyn jaskrawego podziału, jaki trapi dziś Kościoły. Ponieważ zaś fałszywi nauczyciele darem złotoustej wymowy i pokrzepiającym poselstwem o tanim zbawieniu zyskali dostęp do mediów, to ci, którzy odważnie występują w obronie prawdy, są ośmieszani jako „łowcy herezji” (tak jakby obecnie termin „herezja” zupełnie stracił aktualność).
Rodzą się więc pytania: Czy mamy prawo podważać nauki i praktyki tych, którzy nazywają się chrześcijanami? A jeśli tak, to jak to robić?

* Mowa oczywiście o telewizji głównie amerykańskiej. Tak się bowiem składa, że chrześcijanie dysponujący największą siłą przebicia w amerykańskich mass mediach (to nie tylko telewizja, ale i radio, poczytne wielkonakładowe magazyny i literatura), dyktują w dużej mierze „modę” na taką czy inną naukę, i to w Kościołach całego świata (red.).


Ciąg dalszy nastąpi.

Media Spotlight vol. 16 nr 2.
(za uprzejmą zgodą Wydawców).

                          

                    

Pisz do nas: kontakt@tiqva.pl