Głos nienawiści
17 czerwca 2010 roku na Uniwersytecie Georgetown, w Ośrodku Porozumienia Muzułmańsko-Chrześcijańskiego im. Księcia Alwaleeda Bin Talala, zorganizowano konferencję pod hasłem „Chrześcijanie ewangeliczni i muzułmanie: perspektywy w kwestii misji i partnerstwa”. Ostatnią z czterech dyskusji panelowych poświęcono kwestii: „Czy muzułmanie i chrześcijanie mogą być partnerami w pojednaniu i przekształcaniu konfliktu?”
Jared Sorhaindo tak komentuje to wydarzenie w swoim poście na frontpagemag.com::
W dyskusji uczestniczyli: Muqtedar Khan, profesor stosunków międzynarodowych na Uniwersytecie Delaware i szef tamtejszego programu studiów islamskich; Louay Safi z Uniwersytetu Indiana i Uniwersytetu Purdue; Chris Seiple, prezes Instytutu Globalnego Zaangażowania (Institute of Global Engagement) oraz David Shenk, doradca Mennonickich Misji Wschodnich.
Khan, który przemawiał jako pierwszy, w 2007 roku nie zgodził się wystąpić podczas wspólnej dyskusji panelowej z weteranem Izraelskich Sił Obronnych, który służył ongiś na Zachodnim Brzegu. Mimo to zdaniem Sorhaindo potrafi on zachować pewne pozory umiarkowania. Zaczął z grubej rury – stawiając znak równości między Patem Robertsonem i Osamą bin Ladenem. „Musimy potępić ekstremistów w naszym gronie” – stwierdził.
Jak jednak zauważa autor postu, choć Robertsonowi istotne zdarzało się wygłaszać kontrowersyjne wypowiedzi, to jednak porównywanie go do bin Ladena, którego organizacja terrorystyczna wymordowała tysiące ludzi w Stanach Zjednoczonych i poza nimi, jest oburzające i niedorzeczne.
Khan starał dowieść swych ekumenicznych preferencji, twierdząc, że chrześcijanie ewangeliczni i muzułmanie to dwie najbardziej marginalizowane grupy w Stanach Zjednoczonych. „Dowodu nie trzeba daleko szukać, wystarczy spojrzeć na skład Sądu Najwyższego, wśród którego członków nie ma przedstawicieli żadnej z tych dwóch grup” – stwierdził dość zaskakująco.
Jednak – jak zauważa Sorhaindo – w analogii tej popełnił Khan pewien oczywisty błąd demograficzny; jak bowiem wynika z badań opinii publicznej, jako chrześcijanie ewangeliczni deklaruje się co najmniej jedna czwarta mieszkańców USA (czyli ponad 70 mln ludzi), podczas gdy według wiarygodnych danych w 2008 roku populacja muzułmańska kształtowała się na poziomie 1,4 mln. A jednak publiczność też przeoczyła te fakty statystyczne i ochoczo kiwała głowami.
„Czymże byłaby dyskusja panelowa z dziedziny religii bez niezwiązanych z tematem odwołań do konfliktu izraelsko-palestyńskiego?” – zastanawia się retorycznie autor postu. I przytacza takie słowa Khana: „Muzułmanie i chrześcijanie stanowią łącznie dwie trzecie ludności świata. Co jest jedną z ważniejszych, a może nawet najważniejszą sprawą, która ich łączy?” Otóż zdaniem Khana jest to – „partnerstwo w cierpieniu” z powodu izraelskiej okupacji! Chrześcijanie ewangeliczni – stwierdził Khan – muszą odwrócić się od proizraelskiej większości swoich braci, ci bowiem wspierając Izrael przyczyniają się do „największego ucisku, jaki cierpią muzułmanie”.
Jak jednak przytomnie zauważa autor postu, nie padło ani jedno słowo o cierpieniach, jakie znoszą palestyńscy chrześcijanie od swych muzułmańskich rodaków, ani o ucisku, jakiego doświadczają muzułmanie od swoich współwyznawców.
« poprzedni artykuł | następny artykuł » |
---|