Całe Pismo przez Boga jest natchnione i pożyteczne do nauki,

do wykrywania błędów, do poprawy, do wychowywania w sprawiedliwości

2 Tym. 3:16

Kim jest Jezus

                  
Modne są ostatnio i mocno w Ame­ryce nagłaśniane konferencje i pro­gramy telewizyjne, gdzie głó­w­ny­mi bohaterami są rzekomi eks­pe­r­ci, którzy podobno zbadali wszelkie do­wody pozwalające określić, kim na­prawdę był Jezus.

6 lipca 2000 roku w Larry King Live pojawił się program za­tytu­ło­wa­ny „Kim był Jezus?”. 26 czerwca Pe­ter Jennings prowadził program zatytułowany „Poszukiwanie Jezusa”. W sprawę od jakiegoś czasu anga­żu­ją się też środowiska naukowe. Sym­po­zjum zorganizowane 8-10 lutego 1996 roku na Uniwersytecie Sta­no­wym Oregon pod hasłem „Jezus w ro­ku 2000” było transmitowane w ca­łej Ameryce po to, aby „ukazać, co uczeni mają do powiedzenia o czło­wieku opisywanym jako mis­tyk, uzdrowiciel i Syn Boży”.

Wiedzą lepiej?

Głównymi gośćmi programu było - wedle reklamy - „sześciu najwy­bit­niejszych religioznawców świa­ta”. Ten sam uniwersytet zor­ga­ni­zował 10-12 lutego 2000 roku trans­mi­to­wa­ną przez telewizję kon­fe­rencję „Bóg w roku 2000”, na której po­ja­wi­ło się jeszcze więcej „uczo­nych” ofe­rujących „nowy wi­ze­ru­nek Boga na wiek XXI” - jakby Bóg był mi­tem, który sobie wymy­ślili­śmy dla lep­sze­go samopoczucia i który wy­ma­ga od­nowienia i uno­wo­cześ­nie­nia. Jeśli tak, co komu po ta­kim Bo­gu?

SUGEROWANIE, ŻE UCZENI MAJĄ PRZEWAGĘ NAD RESZTĄ Z NAS W WIEDZY O CHRYSTUSIE, TRĄCI ELITARYZMEM. CZYŻBY LEPIEJ WYKSZTAŁCENI MIELI FORY U BOGA?

Sugerowanie, że uczeni mają nad resztą z nas przewagę w wiedzy o Chrystusie, trąci elitaryzmem. Więc lepiej wykształceni mają fory u Boga? „Eksperci” ci nigdy nie są uka­zywani jako pokorni słudzy Boży, któ­rzy znają Pana i są posłuszni Jego Sło­wu. Podkreśla się ich spra­w­ność akademicką. Doktorat ma być licencją na podważanie, prze­inacza­nie, wyszydzanie Słowa Boże­go i zaprzeczanie mu.
Kwalifikacje akademickie cenione przez ten świat nie robią na Bogu wra­żenia. Cóż za tragedia, że ko­ś­ciół zaczął cenić mądrość bez­boż­ne­go świata tak wysoko, iż chrze­ś­ci­jań­skie szkoły, a nawet seminaria idą na kompromis z prawdą, byle tylko zy­skać poklask nieprzyjaciół Krzyża. Bóg ma całkiem odmienne kryteria.

Kto zna Boga?

Choć nauka bywa pożyteczna w spra­wach świeckich, nie ma ona nic wspólnego z poznaniem Boga, po­słu­szeństwem Mu i podobaniem się Mu. Abraham, nazwany „przyja­cie­lem Boga” (Jk 2,23), nie był uczo­nym. Mądrość tego świata jest aute­n­tyczną przeszkodą w poznaniu Bo­ga i spraw objawianych przez Ducha Bo­żego. Paweł napisał: „...upo­do­ba­ło się Bogu zbawić wierzących przez głu­pie zwiastowanie. [...] My zwia­s­tu­jemy Chrystusa ukrzyżowanego, [...] dla pogan głupstwo. [...] Al­bowiem mądrość tego świata jest u Bo­ga głupstwem, [...] aby żaden człowiek nie chełpił się przed ob­­li­czem Bożym” (1 Kor 1,19-29; 3,19).
Jezus rzekł: „Jeśli się nie na­wró­ci­cie i nie staniecie jak dzieci, nie wej­dzie­cie do Królestwa Niebios” (Mt 18,3) i: „Wysławiam Cię, Ojcze, Pa­nie nieba i ziemi, że zakryłeś te rze­czy przed mądrymi i roztropnymi, a objawiłeś je prostaczkom, zapra­w­dę Ojcze, bo tak się Tobie upo­do­ba­ło” (Łk 10,21). Cechy uczonych „eks­pertów” są dokładnym przeci­wie­ń­stwem tak pokornego ob­co­wa­nia z Bogiem.
Bóg oznajmia: „Jestem z tym, któ­ry jest skruszony i pokorny duchem [...] i który z drżeniem odnosi się do Mo­jego Słowa” (Iz 57,15; 66,2). Jed­nak uczeni „bibliści” rozstrząsający w mass mediach kwestię Bo­ga i Chrystusa, miast drżeć przed Sło­wem Bożym, wynoszą się ponad Nie ni­czym Jego sędziowie.

Fakty i uprzedzenia

I wbrew zdrowemu roz­sądkowi nakładają oni na Pismo wła­s­ne uprze­dze­nia. Coś podobnego nigdy nie by­ło­by akceptowane przed zwykłym są­dem. Choć urodzili się o 1900 lat za późno, by móc składać zeznania w tej sprawie, mają czel­ność prze­czyć re­lacjom na­ocz­nych świa­d­ków, a mi­lio­ny ludzi tra­ktują ich tak se­rio, jak gdy­by wol­no im by­ło zmie­niać his­to­rię. Przy­po­mina się sta­ry dowcip po­wta­rzany przez mie­sz­kań­ców Zwią­z­ku So­wie­c­kiego za cza­sów Żelaznej Ku­r­ty­ny: „ZSRR to jedy­ny kraj z nieprze­wi­dy­walną przeszłością”.
Jeśli „uczeni” ci w ogóle wierzą w ja­kiegoś boga, to z pewnością nie mo­że on czynić cudów. Toteż Morze Cze­rwone nie mogło się rozstąpić przed Izraelitami, mury Jerycha nie mo­gły paść, jak to opisał Jozue, któ­ry widział to na własne oczy. A Je­zus nie mógł dosłownie chodzić po wo­dzie, uzdrawiać chorych, wskrze­szać zmarłych, nakarmić 5 tys. osób pa­ro­ma chlebami i rybkami, umrzeć za na­sze grzechy ani zmartwychwstać (mu­si więc być jakieś inne wy­tłu­ma­cze­nie pustego grobu). Taką nie­wia­rę nagłaśnia się na cały świat jako fa­k­ty, podczas gdy tych, którzy udo­wa­dniają, że Biblia mówi prawdę, rza­dko dopuszcza się do głosu. Re­zul­tat? Miliony są przekonane, że Bi­b­lia - zgodnie z tym, jak przedstawił ją Jennings - to zbiór mitów.

„UPODOBAŁO SIĘ BOGU ZBAWIĆ WIERZĄCYCH PRZEZ GŁUPIE ZWIASTOWANIE. [...] ALBOWIEM MĄDROŚĆ TEGO ŚWIATA JEST U BOGA GŁUPSTWEM, [...]
ABY ŻADEN CZŁOWIEK NIE CHEŁPIŁ SIĘ PRZED OBLICZEM BOŻYM” (1 Kor 1,19-29; 3,19).

Prestiżowe sympozja, relacjo­no­wa­ne w radio i telewizji i opisywane w prasie, zajmują się propa­go­wa­niem nowych mitów o Bogu i Chry­s­tu­sie, strawnych dla współczesnego czło­wieka. Biorąc pod uwagę dziki en­tu­zjazm towarzyszący opowie­ś­ciom o Harrym Potterze, uczeni naj­wy­raźniej dostosowali się do ducha cza­sów. Nowy mit, akceptowany przez każdego, mógłby się stać fun­da­mentem dla nowej religii, je­d­no­czą­cej świat. Tego Jezus nigdy na­wet nie próbował dokonać. On nie przy­szedł, „by dać ziemi pokój, [...] lecz raczej rozdwojenie” (Łk 12,51).
Świat jednak pragnie człowieka, któ­ry przyniesie pokój i jedność. Któż inny może tego dokonać, jeśli nie Antychryst, tak jak zapowiada Bi­blia? Jezus powiedział Żydom: „Ja przy­szedłem w imieniu Ojca Mego, a wy Mnie nie przyjmujecie; jeśli kto in­ny przyjdzie we własnym imieniu, te­go przyjmiecie” (J 5,43). „Uczone” kon­ferencje przygotowują świat na przyjęcie tego człowieka bezprawia.

Dociekanie czy widowisko?

Podczas internetowej dyskusji, ja­ka rozgorzała po sceptycznym, hu­ma­nistycznym programie Jenningsa, ktoś zapytał: „Czemu rabini i wła­dze rzymskie nie pokazały publicznie cia­ła Jezusa, skoro nie żył?”. Jen­nings odparł: „Wyznaję, jest to dla mnie zbyt złożona sprawa”. A prze­cież to jest sedno chrze­ś­cijań­st­wa. Pro­gram mający na ce­lu okre­ś­le­nie oso­by Je­zu­sa lek­ceważy spra­wę Zma­rt­wych­­wsta­nia?! Jen­nings mó­wił o wie­lkim ko­rzyst­nym wpły­wie Je­zu­sa, Jego na­uk i przy­kła­du na ca­ły świat. Jeśli je­dnak już pie­rw­si ucz­nio­wie Chry­s­tu­sa byli kłam­ca­mi, usi­łu­jąc twie­r­dzić, że czło­wiek ma­rt­wy ży­je, cóż nam to mówi o Je­go rze­ko­mo ko­rzy­st­nym wpły­wie? Jen­nings je­dnak wy­kręcał się od od­po­wie­dzi: „Kwe­stia Zmart­wych­wsta­nia jest być mo­że najdeli­kat­niejszą ze wszystkich”.
Jennings twierdzi, że większość osób, które indagował w zwią­z­ku z programem, to chrze­ś­ci­ja­nie. Tym­cza­sem określenie „chrze­ś­ci­janie” od­nosiło się tylko do ucz­niów Chry­s­tu­sa (Dz 11,26). Żeby być chrze­ś­ci­ja­ni­nem, trzeba być uczniem (na­śla­do­w­cą) Chrystusa, wierzyć w Nie­go i być posłusznym Jego nau­kom. „Ucze­ni” twierdzą, że Nowy Te­sta­ment nie jest zbyt precyzyjny, to­też nie możemy być pewni, kim Chry­stus był, co czynił i czego na­u­czał. Je­ś­li tak, to nazywanie siebie chrze­ś­ci­ja­ninem trzeba uznać za kłam­stwo i głu­potę. Bo jak można być posłusz­nym naśladowcą kogoś, co do któ­re­go osoby, czynów i nauk nie ist­nie­je żaden wiarygodny ma­te­riał?

JEŚLI JUŻ PIERWSI UCZNIOWIE CHRYSTUSA BYLI KŁAMCAMI I USIŁOWALI TWIERDZIĆ, ŻE CZŁOWIEK MARTWY ŻYJE, TO CÓŻ NAM TO MÓWI O JEGO RZEKOMO KORZYSTNYM WPŁYWIE?

Jennings stwierdził, że „Po­szu­ki­wa­nie Jezusa” to „jedno z naj­bar­dziej wzbogacających przeżyć w mej dziennikarskiej karierze”. W „po­szu­ki­waniu” tym jednak zeznania świa­d­ków zastąpiono spekulacjami. Za­py­tany, czemu opowiada się za pó­ź­niej­szą datą napisania Ewa­n­ge­lii, Jen­nings odrzekł: „Opa­r­li­ś­my się na zdaniu historyków i uczo­nych”. Nie­pra­wda. Oparł się na zda­niu pe­w­nych uczonych, którzy nie wie­rzą Bi­b­lii, ignorując całe rze­sze badaczy o ró­w­nych kwali­fi­ka­cjach, któ­rzy po­tra­fią udowodnić, że Biblia mó­wi pra­wdę.
Zapytano też Jenningsa, czemu je­go program jest „tak stronniczy na ko­rzyść tych, którzy odrzucają his­to­ry­czną rzetelność relacji ewan­ge­li­cz­nych” (nawet ksiądz katolicki za­pro­szo­ny do programu był osobą nie­wie­rzącą), i dlaczego „zapreze­n­to­wa­no tu więcej spekulacji niż fak­tów”. Odrzekł, że „dla tych, którzy tra­ktują Ewangelie jako literalną pra­w­dę, [...] ich prawdziwa moc tkwi wła­śnie w fakcie, że na przykład re­la­cja o narodzinach Jezusa [...] wy­pe­ł­nia proroctwa i dowodzi, że był On Me­sjaszem”. Nie wytłumaczył je­d­nak, czemu w programie tele­wi­zy­j­nym całkiem zignorował ten do­wód.
Spytano jednego z zapro­szo­nych ekspertów (John Dominic Cros­san, „najba­r­dziej znany w świe­cie zna­w­ca za­gad­nień związanych z Je­zu­sem”, współ­twórca tzw. Jesus Se­mi­nar), cze­mu w programie „nie wy­po­wia­da­li się też bardziej kon­ser­wa­tyw­ni uczeni”. Tłu­ma­czył się tak: „Za­wsze słychać tę dru­gą [kon­se­r­wa­tywną] stro­nę”. Nie­pra­w­da. Słychać zna­cz­nie częściej tę pie­rw­szą stronę - że Ewa­n­gelie to „opo­wieść meta­fo­ry­­czna, a nie opo­wieść his­to­ry­cz­na”, a pie­rw­si chrze­ś­ci­janie „nie chcieli, by Je­go śmierć za­koń­czy­ła ten ruch [...] ale twie­rdzili [bez­pod­sta­w­nie], że Bóg po­mścił Je­zu­sa, wzbu­dza­jąc Go z ma­rtwych”.
Zapytany, czemu zignorował na­wrócenie Szawła z Tarsu, prze­śla­do­w­cy kościoła, który pod wpływem spo­tkania ze zmartwychwstałym Chry­stusem stał się jego głównym apo­stołem, Crossan zrobił unik. Przy­znał, że uczeni uczestniczący w Jesus Se­minar nie zgadzają się nawet mię­dzy sobą, a o ich stanowisku decy­du­je się głosami większości. Więc na tym ma polegać naukowe podejście?

To można zbadać

Sceptycyzm to cenne na­rzę­dzie ochrony przed oszustwem. Se­kty ma­ją się dobrze, bo rzesze lu­dzi na­i­w­nie, mimo fałszywych pro­roctw i nauk ewidentnie sprze­cz­nych z Bi­b­lią, podążają za auto­ry­tar­nym przy­wó­dcą: Josephem Smi­them, Mary Baker Eddy, Straż­ni­cą, pa­pie­żem, Ma­hometem - a pra­wie ka­ż­dy z nich po­daje się za je­dy­nego po­wiernika prawdy. Ale każdy rozumny czło­wiek zażąda kon­kretnych do­wo­dów, zanim zde­cy­duje się powierzyć swe prze­zna­cze­nie takiej czy innej re­ligii.

KAŻDY ROZUMNY CZŁOWIEK ZAŻĄDA KONKRETNYCH DOWODÓW, ZANIM ZDECYDUJE SIĘ POWIERZYĆ SWE PRZEZNACZENIE TAKIEJ CZY INNEJ RELIGII...

Biblia udowadnia swą wiary­god­ność faktami i wydarzeniami histo­ry­cz­nymi, zapowiedzianymi tysiące lat wcześ­niej, których wypełnienie się oglą­dał cały świat. Nie można tego sa­mego powiedzieć o Koranie, hin­du­skich Wedach, słowach Buddy czy Kon­fucjusza, Księdze Mormona ani ja­kichkolwiek innych księgach reli­gi­j­nych. W książce A Lawyer Examines the Bible (Prawnik bada Biblię) Irwin H. Linton stwierdza: „Wąt­pie­nie nie jest grzechem. Grzechem jest nim za­do­wo­le­nie z tkwienia w wątpieniu w mo­me­ncie, gdy Bóg dostarczył li­cz­ne do­wody pozwalające rozwiać wąt­p­li­wo­ści”.
„Uczeni” ci usiłują sugerować, że nikt inteligentny nie może wierzyć w Bi­blię. Tymczasem jest wręcz prze­ciw­nie. Wiele najtęższych umysłów w dziejach, przy których dzisiejsi ucze­ni sprawiają wrażenie inte­le­k­tu­al­nych karłów, oświadczało, że Biblia po­daje niepodważalne dowody na wszy­stko, co głosi. Tak twierdził rów­nież Daniel Webster, nie­wątp­li­wie jeden z największych umysłów osta­tnich stuleci, który wierzył w na­ro­dzenie Chrystusa z dziewicy, Jego bos­kość, cuda, śmierć za nasze grze­chy i zmartwychwstanie.

Prawnicy badają Biblię

Nikt inny nie potrafi lepiej oceniać ma­teriału dowodowego niż ludzie pra­cujący w sferze stanowienia i egze­kwowania prawa. A wielu pra­w­ników, sędziów i kry­mi­no­lo­gów w po­kornej bojaźni przed Sło­wem Bo­żym opowiedziało się za wia­rą w Chry­stusa na podstawie do­wo­dów, któ­re sami krytycznie oce­nia­li. Za­li­cza się do nich sir Robert An­derson, niegdyś szef Wydziału Kry­minalnego Scot­land Yardu. To z pe­wnością je­den z najwybitniejszych de­tektywów wszechczasów. Jego ksią­żki zali­czo­no już do klasyki, wśród nich tak­że tę - The Coming Prince (Nad­cho­dzą­cy książę). Do­wio­d­ła ona, że Chry­s­tus wypełnił zdu­mie­wające pro­roc­two z 9 rozdziału Księ­gi Da­nie­la, prze­powiadające do­kład­nie dzień, w któ­rym Mesjasz wje­chał do Je­rozo­li­my na osiołku, a czte­ry dni pó­źniej zo­stał ukrzy­żo­wa­ny. W ksią­ż­ce Da­niel in the Critics' Den (Daniel w ja­mie pełej krytyków) od­niósł się An­der­son do prób zdyskre­dy­to­wa­nia nie­zwykłych proroctw Daniela, po­twie­rdzających wiarygodność Biblii.

„NIE WIEM O ANI JEDNYM FAKCIE Z DZIEJÓW LUDZKOŚCI, KTÓRY BYŁBY POPARTY DOWODAMI LEPSZYMI I PEŁNIEJSZYMI NIŻ TO, ŻE CHRYSTUS UMARŁ I POWSTAŁ Z MARTWYCH”...
historyk Thomas Arnold

Lord Caldecote, prezes an­giel­skie­go Sądu Najwyższego, oznajmił: „No­wy Testament [...] podaje przy­tła­czające argumenty [...] prze­ma­wia­jące wyraźnie na rzecz ukaza­nych w nim faktów [...] [takich jak] zma­rt­wych­wstanie”. Lord Lynd­hurst, je­den z najtęższych angiel­skich umy­słów prawniczych, stwier­dził: „Wiem dość dobrze, co to są do­wody. I twie­rdzę, że tego typu do­wody, ja­kie istnieją na rzecz Zma­r­t­wych­wsta­nia, nie zostały jeszcze ni­gdy oba­lo­ne”. Profesor Thomas Ar­nold, słynny an­gielski historyk, napisał: „Nie jest mi znany ani jeden fakt z dziejów lu­dzkości, który byłby po­party do­wo­dami lepszymi i pe­ł­niej­szymi wsze­lakiego rodzaju [...] niż to, że Chry­stus umarł i po­wstał z martwych”.
Simon Greenleaf, współ­założyciel Podyplomowej Szko­ły Prawniczej w Harwardzie (według Fullera, prezesa Sądu Naj­wyższego USA, „najwyższy au­to­ry­tet przytaczany w naszych są­dach”), do­głę­b­nie zba­da­wszy do­wo­dy, uznał w Chry­s­tu­sie Zba­wiciela. Greenleaf napisał ksią­żkę Te­stimony of the Evangelists (Świa­dec­two Ewa­n­gelistów), w któ­rej orzekł, że Biblia wy­trzyma każde są­­do­we badanie do­wodów, i we­zwał ko­legów po fa­chu, aby ucz­ci­wie ją zba­dali.
Wielu religijnych zelotów ginęło mę­czeńską śmiercią - lecz mę­cze­ń­stwo Apostołów było jedyne w swo­im rodzaju. Umierali nie tylko z po­wodu miłości i lojalności wzglę­dem Chrystusa, ale i na świa­dec­two fak­tom stanowiącym fun­dament chrze­ścijaństwa - na­ro­dze­niu z dzie­wi­cy, boskości Chry­s­tu­sa, Jego cu­dów, bez­grzesznego ży­cia, śmierci za na­sze grzechy i zma­r­t­wych­wsta­nia. Ża­den człowiek nie jest tak głu­pi, by umie­rać za coś, o czym wie, że jest kłamstwem. Wszy­scy Apo­sto­łowie po­szli na stra­sz­liwą śmierć i ża­den z nich nie zde­cydował się od­wo­łać swe­go świa­dectwa o Chrystusie.
Można by cytować wielu in­nych wybitnych uczonych, badaczy, hi­s­to­ry­ków i prawników wypo­wia­da­ją­cych podobne słowa i po­twierdza­ją­cych, że po drobia­z­go­wym zbadaniu Biblia okazuje się wiarygodna w ka­ż­dym słowie. Cze­mu Jennings (i inni pro­wadzący po­do­bne programy i kon­ferencje „w po­szukiwaniu histo­ry­cznego Jezusa”) nie powołał takich właśnie świa­d­ków na rzecz wiary­go­d­ności Biblii? Czy istotnie zależy mu na ustaleniu pra­wdy?
Paweł słusznie dowodził, że gdy­by Chrystus nie zmartwychwstał, to i Jego, i Apostołów trzeba by uznać za kłamców. Tymczasem ze słów rze­komych uczonych wynika, że Apo­stołowie, owszem, kłamali, ale to, czego za pomocą swych kłamstw na­uczali, było tak dobre, iż zmieniło świat na lepsze. Absurd. W jaki spo­sób kłamstwo mogłoby stanowić fun­dament największego po­zy­tyw­ne­go wpływu w dziejach człowieka?

ŻADEN CZŁOWIEK NIE JEST TAK GŁUPI, BY UMIERAĆ ZA COŚ, O CZYM WIE, ŻE JEST KŁAMSTWEM. WSZYSCY APOSTOŁOWIE POSZLI NA STRASZLIWĄ ŚMIERĆ I ANI JEDEN Z NICH NIE ZDECYDOWAŁ SIĘ ODWOŁAĆ SWEGO ŚWIADECTWA O CHRYSTUSIE...

Ewangelia jest prawdziwa od po­cząt­ku do końca. Musimy być o tym fa­kcie przekonani nie tylko emo­cjo­nal­nie, ale i na bazie solidnych do­wo­dów, jakich Bóg łaskawie do­star­czył w swoim Słowie. I jako pra­w­dzi­wi uczniowie Chrystusa szerzmy wie­dzę o tych dowodach w naszych ko­ściołach, szkołach i domach. Po­słu­gujmy się też tymi dowodami gło­sząc ewangelię, aby ci, którym uka­zujemy Chrystusa, mieli dla swo­jej wiary mocny fundament. Co­dzien­nie badajmy Pisma, aby wzra­stać w Bożej łasce, miłości i Słowie, i tę niepodważalną prawdę głośmy im w mocy Jego Ducha.

 

The Berean Call sierpień 2000.
(Druk za uprzejmą zgodą Wydawców)
www.thebereancall.org



„Apostołowie głosili, że Chrystus zmartwychwstał i że tylko przez upamiętanie z grzechów i wiarę w Niego ludzie mo­gą mieć nadzieję na zbawienie. Przy nauce tej trwali [...] pomimo najpotworniejszych okropności...

„\Szerząc tę nową wiarę, w sposób niedokuczliwy i najspokojniejszy z możliwych, mogli się spodziewać jedynie [...] do­tkliwych prześladowań, ran, więzienia, męczarni i okrutnej śmierci. A jednak [...] wszystkie te niedole znosili nie­zra­że­ni, a nawet z radością. Gdy jeden po drugim ginął straszną śmiercią, ci, co przetrwali, tylko szerzyli ich dzieło z tym większym zapałem i oddaniem...

„Mieli wszelkie możliwe powody, aby starannie zbadać zasadność swojej wiary. [...] Dlatego też niemożliwe jest, aby uparcie trwali przy opowiadanych przez siebie prawdach, gdyby Jezus naprawdę nie zmartwychwstał i gdyby nie by­li pewni tego faktu równie mocno jak każdego innego faktu...

„Jeśliby mieli być ludźmi złymi, to niewiarygodnym jest, iżby tacy ludzie mogli skazać się na taką niedolę, [...] wy­bie­rając niekłamaną skruchę, całkowite odrzucenie i wyrzeczenie się wszelkiego kłamstwa i każdego innego grzechu. Nie­wiarygodnym jest, iżby ludzie źli mieli wymyślać kłamstwa po to, aby propagować wiarę w Boga prawdy”.


Simon Greenleaf
Testimony of Evangelists

Pisz do nas: kontakt@tiqva.pl