Całe Pismo przez Boga jest natchnione i pożyteczne do nauki,

do wykrywania błędów, do poprawy, do wychowywania w sprawiedliwości

2 Tym. 3:16

Przewodnik dla łowców herezji cz.3

                                                  

                                                                              SAVOIR-VIVRE ŁOWCY HEREZJI

Jedną z przygnębiających cech „dialogu” z fałszywymi nauczycielami jest ta, że ludzie ci reagują na krytykę nie poprzez odnoszenie się do poruszonych w niej spraw, ale poprzez przedstawianie skomplikowanych wyjaśnień, co to właściwie tak naprawdę mieli na myśli. Bywa nawet, że zaprzeczają, iż powiedzieli to, co jest bezsprzecznie udokumentowane, że powiedzieli. Najczęściej jednak podejmują próbę zdyskredytowania swoich krytyków, czyniąc zarzuty pod adresem ich charakteru i pobudek. Oskarżają nas o „wywoływanie podziałów” i ośmieszają jako „niedouczonych”, „wrednych” i podobnie mało sympatycznych osobników. Zdarza się niestety czasem, że te zarzuty bywają uzasadnione, choć nic nie usprawiedliwia tego, że krytykowani nauczyciele czyniąc je unikają odniesienia się do przedmiotu krytyki.
Kto chciałby służyć na nieco szerszą skalę w dziedzinie rozeznania, musi się stosować do pewnych biblijnych reguł; w przeciwnym bowiem razie możemy Panu narazić się w równym stopniu jak ci, z którymi chcemy walczyć.


Miłość
W każdym przypadku musimy się kierować miłością wobec innych. Osąd serc pozostawmy Bogu. Skupmy uwagę na osądzaniu ewidentnego grzechu oraz fałszywego nauczania. Naszym pragnieniem powinno być sprowadzenie błądzącego brata na drogę prawdy Słowa Bożego. Celem jest nie tyle potępienie kogoś, co odnowienie jego więzi z Bogiem.
Nie znaczy to, że nie powinniśmy w uzasadnionych przypadkach używać ostrych słów. Nie znaczy to też, że powinniśmy się wyrażać oględnie i mętnie. Unikajmy języka jątrzącego, obraźliwego. Nie wolno nam uciekać się do obelg szkalujących czyjś charakter czy pobudki. Błędną naukę głosi wielu szczerych w swych intencjach ludzi, którzy dali się uwieść i powtarzają tylko to, co zasłyszeli od zwodzicieli. Z ostrożnością powinniśmy się zwracać nawet do tych, których zwodniczych motywów jesteśmy pewni, choćby dlatego, aby nie zranić ich zwolenników, do których przecież chcemy dotrzeć z prawdą.
Wiadomo mi o pewnych prywatnych grzechach niektórych fałszywych nauczycieli, postanowiłem jednak nie skupiać uwagi na tych faktach, z trzech powodów: (1) Sam mógłbym łatwo wpaść w podobny grzech („pycha poprzedza upadek”); (2) w niczym nie wzmocni to argumentacji przeciwko fałszywej nauce (mogą być przecież wyjątki); (3) takie postępowanie może być przez zwolenników fałszywego nauczyciela uznane za świętoszkowatość.
Ludźmi w szczególnym stopniu odpowiedzialnymi za szerzenie błędu są duszpasterze i starsi. Wielu z nich głosi fałszywe nauki wskutek błędnych pojęć teologicznych, jakie sobie przyswoili podczas nauki w seminariach. Powinniśmy wykazać zrozumienie dla tego rodzaju upośledzenia. Niestety, wiele osób zajmujących pozycje przywódcze jest nazbyt niedojrzałych, aby rozpoznać zdrową strawę Słowa. Być może nie umieszczono ich na właściwym miejscu; skoro jednak już tam są, winniśmy im szacunek. Mamy jednak wobec nich zobowiązanie: napominać ich gorliwie na podstawie Słowa Bożego.
Wiadomo, że często trzeba wielkiego opanowania języka, aby nie powiedzieć głośno tego, co właśnie przyszło nam do głowy. Proponowałbym, aby wszystko, cokolwiek chcemy publicznie powiedzieć czy napisać o fałszywych nauczycielach, oddać najpierw do oceny bogobojnym ludziom, którzy są w stanie wychwycić postawę świętoszkowatości i krytykanctwa. Warto zwrócić się o radę do szeregu takich ludzi, różnej płci (zdanie kobiety ma często nieocenioną wartość). Z czasem spostrzeżemy, że naszemu pisaniu brakuje jeszcze tego i owego do doskonałości.


Pokora

Abyśmy sobie nie wyobrażali, że jesteśmy ostatecznym autorytetem w sprawie prawdy, powinniśmy doceniać wysiłki innych, którzy trudzą się w tej bitwie o Wiarę. Zazdroszczenie im to grzech.
Każdy chciałby być tym pierwszym dzielnym, który obnażył jakiś fałsz czy fałszywego nauczyciela. Jest to jednak przejaw pychy; i warto pamiętać, że ważniejsze jest mieć rację niż być pierwszym; lepiej okazywać miłość niż złośliwość; dobrze jest okazywać wyrozumiałość tym, którzy zawsze trwali mocno w wierze, lecz w którymś punkcie zbłądzili.
Nie o wszystkim musimy mówić naraz. Trzeba poddawać się prowadzeniu Ducha Świętego, który podpowie, co jest w danej chwili najważniejsze. Naszą wolę musimy poddawać woli Bożej.
Podstawowe znaczenie ma uczciwa ocena naszej własnej pracy. Jeśli dowiedziono nam, że mylimy się w ocenie czyjegoś nauczania, powinniśmy to jak najgorliwiej naprawić. Być może powinniśmy nawet osobiście prosić tego nauczyciela o przebaczenie.


Ścisłość

Wszyscy jesteśmy skłonni do pomyłek. Trzeba zatem koniecznie sprawdzać wszelkie informacje, które zamierzamy rozpowszechniać. Nie można opierać się na pogłoskach ani nawet na pismach innych, z którymi zazwyczaj się zgadzamy. Podczas lektury prac krytycznych często natykam się na odnośniki do prac czy wypowiedzi innych osób i grup zajmujących się demaskowaniem błędnych nauk, podczas gdy brak odnośników do bezpośredniego źródła. Choć może to świadczyć o wzajemnym zaufaniu, to posiada niewielką wartość przekonującą dla tych, których chcemy przekonać, czyli uwikłanych w błędną naukę.
Dlatego też proponuję, aby w jak największym stopniu osobiście sięgać do materiałów źródłowych i na ich podstawie udokumentowywać nasze stwierdzenia. Lecz gdy będziemy nad tym pracować, uważajmy, aby nie wyrywać danej myśli z jej kontekstu ani nie zakładać, że dana osoba rzeczywiście chciała powiedzieć to, co powiedziała. Wszystkim nam zdarza się powiedzieć co innego niż to, co faktycznie mieliśmy na myśli. Okażmy więc wyrozumiałość, gdy zazwyczaj ktoś dobrze nauczający powie coś błędnego, unikajmy osądzania go na tej podstawie, bez uwzględnienia całości jego nauczania. Jeśli nie wiemy z całą pewnością, że jego nauka jest z gruntu fałszywa, starajmy się ze wszystkich sił dociec, co tak naprawdę chciał powiedzieć. Czyńmy tak zresztą nawet w przypadku ewidentnie fałszywych nauczycieli, zwłaszcza gdy dana wypowiedź jest lakoniczna i nie znajduje potwierdzenia w innych podobnych. Lepiej przymknąć oko na to i owo, niż zostać obrzuconym zgniłymi jajami za rozpowszechnianie fałszywych informacji.
Ścisłość również wymaga pomocy redakcyjnej innych. Jeśli idzie o wiarygodne przytaczanie cytatów i podawanie odnośników, nie możemy mieć do siebie samego pełnego zaufania. Ceną naszej wiarygodności jest ścisłość, i trzeba jej poświęcić czas. To pracochłonna, nieraz nużąca sztuka; nawet po starannym sprawdzeniu przez kilku redaktorów może się okazać, że nasz tekst zawiera błędy, choćby nawet tylko typograficzne.
Musimy za wszelką cenę unikać postawy typu: „Bóg mi to tak przekazał, i w takiej formie zamierzam to podać”. Słuchajmy rad bogobojnych osób, które mogą nam pomóc nadać treści odpowiedni kształt i przewidzieć, jak zostanie ona odebrana. Dziś nikt już nie napisze drugiego Pisma Świętego.


Środek przekazu odzwierciedla treść

Sposób przedstawienia przez nas materiału powinien w jak największym stopniu odzwierciedlać naszą troskę i staranie. Kiepski środek przekazu świadczy o kiepskiej treści. Nie każdy może sobie pozwolić na komputer oraz dobry program edytorski i drukarkę. Czasem musi wystarczyć maszyna do pisania i punkt kserograficzny. Nie znaczy to jednak, że możemy zupełnie zaniedbać graficzną stronę przedsięwzięcia. Choć w istocie liczy się tylko jego treść, to jeśli ludzie go nie przeczytają, bo wydaje im się za długie i za chaotyczne, treść straci wtedy wszelki sens. Tutaj również nieocenioną będzie rada innych.

Mówić to, co chcemy powiedzieć
Pomimo naszych najlepszych wysiłków może się zdarzyć, że nasze niefortunnie sformułowanie zostanie źle zrozumiane. Z tego właśnie powodu powinniśmy okazywać wyrozumiałość tym, których chcemy krytykować. Wielokrotne czytanie napisanego tekstu wymaga czasu, a tylko to pozwala sprawdzić, czy wyraziliśmy się precyzyjnie. Także i nam może się zdarzyć wpadka. Ja sam przed oddaniem tekstu do drukarni czytam go ośmio-, dziesięciokrotnie, a poza tym oddaję parunastu ludziom do przejrzenia, aby zgłosili swoje uwagi. I za każdym razem muszę coś zmieniać.


Nie ulegać terrorowi terminów

Dobrze jest ustalać sobie terminy, ale niedobrze jest, aby nas frustrowały. Powinniśmy porządnie się napocić, aby nasza informacja ukazała się na czas. Z drugiej jednak strony nie wolno nam iść na kompromis w jakości przekazu, byle tylko dochować terminu. Oznacza to, że nieraz ktoś wyprzedzi nas w podaniu wiadomości, będziemy jednak mieli pewność, że nasza informacja, choć nieco spóźniona, jest wiarygodna. Może to oznaczać, że przez jakiś czas nie będziemy mieli co do garnka włożyć, bo czytelnicy zwątpią w naszą pracowitość, w końcu jednak, kiedy dostaną materiał, będą wiedzieć, że jest godny zaufania.
Bywa, że samo zdobywanie materiału, a potem przedzieranie się przez jego treść zabierze nam dużo czasu. W istocie, jest to również mało wdzięczne zajęcie. Pamiętajmy jednak, że pracujemy nie dla ludzi, ale dla Boga. On pozwoli nam rozpropagować taki materiał, jaki chce, w czasie, który sam wybrał. Jeśli tylko nie jesteśmy leniwi i jeśli nie brak nam zapału w służeniu Mu.


Nie poddawać się
Jeśli wiemy, że słusznie oceniliśmy prawdę w danej sprawie, musimy być twardzi, bez względu na reakcję naszych przeciwników. Nie będą to przeżycia przyjemne, ale nabywamy je w jednym pakiecie z zajęciem, jakiego się podjęliśmy. Jeśli nie możemy znieść gorąca - jeśli wskutek tego stajemy się niemili i nie w porządku wobec naszych przeciwników - lepiej wynieśmy się z kuchni. Ale przecież jesteśmy w stanie wytrzymać, nie uciekając się do bezbożnego postępowania.
Możemy nazwać jakąś naukę głupią, nie wolno nam jednak nazywać głupcem czy kimś podobnym nauczyciela. Powtarzam, dyskutujmy o naukach, i choć propagujących błędy musimy nazwać po imieniu, nie zniżajmy się do  przezywania ich.


Informować, nie tylko demaskować
Choć Pismo zachęca, abyśmy obnażali bezowocne uczynki ciemności, nie to jednak powinno być pierwszym celem naszej służby. Powinniśmy się skupiać raczej na podawaniu poprawnej nauki tam, gdzie jest błąd, i na pomaganiu nie tylko tym, którzy dali się przekonać fałszywym naukom, ale i tym, którzy je rozgłaszają. Wielką wagę ma tu modlitwa i pełna miłości postawa. Kiedy piszemy o czyimś błędnym nauczaniu, dobrze jest od razu modlić się za tę osobę; niech każdy poddaje się tutaj prowadzeniu Ducha Świętego, gdyż być może nie zawsze poleci On nam za kogoś się modlić.
Nasze pisanie powinno być zatem skierowane nie tyle do tych, którzy się z nami zgadzają, którzy wspierają naszą służbę, ale przede wszystkim do tych, którzy dali się zwieść. Mamy nadzieję, że ten, kto przeczyta nasze poselstwo, nie odłoży go na bok i nie zapomni, ale podzieli się nim ze znajomymi, którzy nie zdołali jak dotąd poznać, że są w błędzie. Media Spotlight otrzymuje wiele próśb o dodatkowe egzemplarze od osób, które chcą je przekazać innym. I tak być powinno.


PSZENICA I KĄKOL
Są tacy, których zdaniem w Kościele owszem, nie brak fałszywych nauczycieli, i owszem, jest to sprawa smutna, jednakże nie do nas należy demaskowanie ich. Przywołują w tym miejscu Jezusową przypowieść o kąkolu i pszenicy z 13 rozdziału Ewangelii Mateusza:

Inne podobieństwo podał im, mówiąc: Podobne jest Królestwo Niebios do człowieka, który posiał dobre nasienie na swojej roli.
A kiedy ludzie spali, przyszedł jego nieprzyjaciel i nasiał kąkolu między pszenicę, i odszedł.
A gdy zboże podrosło i wydało owoc, wtedy się pokazał i kąkol.
Przyszli więc słudzy gospodarza i powiedzieli mu: Panie, czy nie posiałeś dobrego nasienia na swojej roli? Skąd więc ma ona kąkol?
A on im rzekł: To nieprzyjaciel uczynił. A słudzy mówią do niego: Czy chcesz więc, abyśmy poszli i wybrali go?
A on odpowiada: Nie! Abyście czasem wybierając kąkol, nie powyrywali wraz z nim i pszenicy.
Pozwólcie obydwom róść razem aż do żniwa. A w czasie żniwa powiem żeńcom: Zbierzcie najpierw kąkol i powiążcie go w snopki na spalenie, a pszenicę zwieźcie do mojej stodoły
[Mt 13,24-20].

Zakłada się tutaj, że Jezus mówiąc o Królestwie Niebios miał na myśli Kościół. Lecz przecież Królestwo Niebios obejmuje całość stworzenia Bożego. Jezus zresztą zaraz to wyjaśnia:

Wtedy [Jezus] rozpuścił lud i poszedł do domu. I przystąpili do Niego uczniowie Jego, mówiąc: Wyłóż nam podobieństwo o kąkolu na roli.
A On odpowiadając, rzekł: Ten, który sieje dobre nasienie, to Syn Człowieczy.
Rola zaś to świat, a dobre nasienie to synowie Królestwa, kąkol zaś to synowie Złego.
A nieprzyjaciel, który go posiał, to diabeł, a żniwo to koniec świata, żeńcy zaś to aniołowie.
Jak tedy zbiera się kąkol i pali w ogniu, tak będzie przy końcu świata.
Syn Człowieczy pośle swoich aniołów i zbiorą z Królestwa Jego wszystkie zgorszenia i tych, którzy popełniają nieprawość,
I wrzucą ich do pieca ognistego; tam będzie płacz i zgrzytanie zębów.
Wtedy sprawiedliwi zajaśnieją jak słońce w Królestwie Ojca swego. Kto ma uszy, niechaj słucha
[Mt 13,36-43].

Rolą jest zatem świat, a nie Kościół. W Pierwszym Liście do Koryntian Paweł mówi, że powinniśmy sądzić nie tych ze świata, lecz tych w Kościele:

Bo czy to moja rzecz sądzić tych, którzy są poza zborem? Czy to nie wasza rzecz sądzić raczej tych, którzy są w zborze?
Tych tedy, którzy są poza nami, Bóg sądzić będzie. Usuńcie tego, który jest zły, spośród siebie
[1 Kor 5,12-13].

Więcej, Paweł zakazuje nawet jadania z tymi, którzy nazywają się braćmi w Chrystusie, a jednak trwają w grzechu:

Lecz teraz napisałem wam, abyście nie przestawali z tym, który się mieni bratem, a jest wszetecznikiem lub chciwcem, lub bałwochwalcą, lub oszczercą, lub pijakiem, lub grabieżcą, żebyście z takim nawet nie jadali [1 Kor 5,11].


PODSUMOWANIE
A zatem mamy jednak osądzać to, co słyszymy i widzimy w ciele Chrystusowym. Mamy gorliwie toczyć walkę o Wiarę. Mamy oddzielać się od tych, którzy uporczywie trwają w grzechu, i nie mamy mieć nic wspólnego z fałszywymi nauczycielami. Mamy przynosić owoc Bogu: innych wierzących, mocnych w Wierze. Jeśli tak nie postępujemy, nie możemy nazywać siebie uczniami Pana Jezusa Chrystusa.
Ci zaś, którzy głoszą „łatwą wiarę”, wedle której można sobie trwać w grzechu, gdyż będziemy zbawieni, nawet jeśli nasze dzieła (czyli grzechy) spłoną, błędnie interpretują ustęp z Pierwszego Listu do Koryntian 3,15:

Według łaski Bożej, która mi jest dana, jako mądry budowniczy założyłem fundament, a inny na nim buduje. Każdy zaś niechaj baczy, jak na nim buduje.
Albowiem fundamentu innego nikt nie może założyć oprócz tego, który jest założony, a którym jest Jezus Chrystus.
A czy ktoś na tym fundamencie wznosi budowę ze złota, srebra, drogich kamieni, z drzewa, siana, słomy,
To wyjdzie na jaw w jego dziele; dzień sądny bowiem to pokaże, gdyż w ogniu się objawi, a jakie jest dzieło każdego, wypróbuje ogień.
Jeśli czyjeś dzieło, zbudowane na tym fundamencie, się ostoi, ten zapłatę odbierze;
Jeśli czyjeś dzieło spłonie, ten szkodę poniesie, lecz on sam zbawiony będzie, tak jednak, jak przez ogień [1 Kor 3,10-15].

Rozpatrując te słowa w kontekście, zauważamy, że „dzieło” z wersetu 15 to nie tyle złe uczynki, ile uczynki ciała, podejmowane jednak z myślą o służbie Bogu, na jedynym prawdziwym fundamencie, którym jest Jezus Chrystus. Choć niekoniecznie muszą być one same w sobie grzeszne, to nie wypływają z Ducha Świętego, lecz są wynikiem szczerego pragnienia, aby służyć Bogu według ciała. Mogą to być czyny dobre. Ale i tak nie zostaną nagrodzone.
Ci, którzy budują takie dzieło, mogą nawet widzieć jego rezultaty, gdyż Słowo Boże nie wraca bezowocnie - nagrody jednak nie otrzymają. Poprzez głoszenie Słowa o Chrystusie przybywa dusz wierzących (Rz 10,17), nawet jeśli czynią to słudzy nieposłuszni. Wielu zaświadczy, iż otrzymało zbawienie dzięki posłudze kogoś, kogo wypada nazwać fałszywym nauczycielem. Nie znaczy to jednak, że praca tego fałszywego nauczyciela i jego błędna nauka zostają przez to usprawiedliwione.
Serce otwarte na prawdę Bożą będzie zbawione, pomimo że niektórzy usiłują obchodzić Słowo Boże i usprawiedliwiać swe czyny spektakularnymi „rezultatami”. Nie można wykluczyć, że zbawieni będą nawet i tacy nauczyciele, bo być może nie pojmują, co czynią. Ale tak czy inaczej są odpowiedzialni za to, co głoszą. Jeśli rozmyślnie postępują wbrew Słowu Bożemu, ich zbawienie jest niepewne.
Powiedziałem „niepewne” [a nie „wykluczone”] nie dlatego, iż lekceważę konsekwencje rozmyślnego nieposłuszeństwa, ale dlatego, że okres rozmyślnego nieposłuszeństwa może się zdarzyć nawet w życiu prawdziwego wierzącego. Jeśli jednak jego serce jest szczere przed Bogiem, w końcu podda się on Słowu Bożemu.
Tam, gdzie Słowo Boże wyraża się jasno, nie istnieje nic takiego, jak sprawa mała, nieistotna, „o mniejszym znaczeniu”. Boże Słowo jest Bożym Prawem. Nieposłuszeństwo jest nieposłuszeństwem i pociąga za sobą konsekwencje. Ignorowanie rzekomo pomniejszych pouczeń i koncentrowanie się tylko na sprawach bezpośrednio dotyczących zbawienia może nas de facto od zbawienia odwodzić - przez wpajanie postawy nieposłuszeństwa.
Nie mówię tu o czasowym upadku w grzech, po którym rychło następuje upamiętanie. Mówię o rozmyślnym nieposłuszeństwie względem tego, czego wyraźnie naucza Słowo Boże.
Przyczyny takiej postawy mogą być różne - od rozmyślnego zwodzenia po pragnienie zachowania dobrych stosunków z innymi. Tak czy inaczej, kto narusza Słowo Boże i tak uczy innych, naraża się na surowy sąd:

Ktokolwiek by tedy rozwiązał jedno z tych przykazań najmniejszych i nauczałby tak ludzi, najmniejszym będzie nazwany w Królestwie Niebios; a ktokolwiek by czynił i nauczał, ten będzie nazwany wielkim w Królestwie Niebios.
Albowiem powiadam wam: Jeśli sprawiedliwość wasza nie będzie obfitsza niż sprawiedliwość uczonych w Piśmie i faryzeuszów, nie wejdziecie do Królestwa Niebios [Mt 5,19-20].

Łaska nie jest tożsama z tolerowaniem rozmyślnie popełnianego grzechu. Daje ona wyjście tylko tym uwikłanym w grzech, którzy się nawrócą.
Zresztą, czy prawdziwy wierzący będzie się chciał o to spierać? Czy będzie pocieszał trwających w grzechu, zamiast przestrzegać ich przed gniewem, jaki ma spaść na nieposłusznych? Dlaczego prawdziwy wierzący miałby narzekać na tych, którzy domagają się czystości nauczania, i nazywać ich z pogardą „łowcami herezji”?
Muszę przyznać, że chyba naprawdę w pewnym sensie „wywołujemy podziały”, bo przecież pragniemy oddzielić się od fałszywych nauczycieli i tych, którzy swym postępowaniem urągają Pismu. Wskutek tego często musimy separować się od tych, których miłujemy, aby wyrazić, jak wielką wagę ma wierność Słowu Bożemu. Oddzielenie zazwyczaj sprawia ból i nigdy nie jest przyjemne; jest jednak koniecznością, jeśli chcemy ustrzec się skalania przez świat. Na szczęście z wieloma miłującymi Słowo Boże możemy mieć wspólnotę. I miło być wśród braci, którzy myślą podobnie.

 

Koniec.

Media Spotlight vol. 16 nr 2.
(za uprzejmą zgodą Wydawców).

          

                           

Pisz do nas: kontakt@tiqva.pl