Albowiem przyjdzie czas, że zdrowej nauki nie ścierpią,

ale według swoich upodobań nazbierają sobie nauczycieli, żądni tego, co ucho łechce.

2 Tym. 4:3

Ruch Słowa Wiary i pozytywnego wyznawania cz.2

Część II    UŻYWANIE WIARY


Zwolennicy Ruchu Wiary starają się używać wiary za pomocą pozytywnych myśli i pozytywnego wyznania. Teoria opiera się na kilku fałszywych przesłankach, spośród których pokrótce przeanalizujemy trzy:
(1) człowiek jest bogiem bądź też istotą Bożego gatunku;
(2) jako bóg, człowiek może czynić to, co czyni Bóg: za pomocą słów powoływać do bytu rzeczy, które nie istnieją;
(3) cierpienia Jezusa gwarantują boskie uzdrowienie i materialną pomyślność każdemu, kto to z wiarą wyzna.
Przyjrzymy się każdej z tych tez i sprawdzimy, czy można je pogodzić z prawdą biblijną. Warto mieć na uwadze, że prawidłowa hermeneutyka (interpretowanie Biblii) wymaga rozpatrzenia oczywistego sensu danego fragmentu oraz jego kontekstu. Podstawą jest zasada, że Biblia interpretuje samą siebie. Interpretacje o charakterze mistycznym nie są zgodne z Bożym zamiarem, według którego Jego Słowo ma być jasne dla wszystkich, którzy do Niego należą (Iz 45,19; 48,16; 1 J 2,27).


Teza pierwsza
Przesłanka pierwsza: iż  wierzący jest bogiem lub kimś w rodzaju boga, opiera się na błędnej interpretacji wersetu 6 z Psalmu 82 (gdzie Bóg nazywa sędziów Izraela Elohim) oraz wersetów 34 i 35 z 10 rozdziału Ewangelii Jana (gdzie Jezus cytuje ten Psalm w swej rozprawie z żydowskimi przywódcami religijnymi).
Goszcząc w programie „Praise the Lord” Kenneth Copeland cytował Psalm 82,6, chcąc dowieść, że nowo narodzeni wierzący są bogami. Następnie przekręcił sens wersetu z Listu do Filipian 2,5 (wyrwał go z kontekstu), wyrażając pogląd, że powinniśmy uważać siebie za równych Bogu.4
W kręgach New Age funkcjonuje niepozorna, mało komu znana książeczka autorstwa Annalee Skarin zatytułowana Ye Are Gods (Bogami jesteście; Philosophical Library, New York 1952), proponująca tę samą tezę, którą stawiają nauczyciele Ruchu Słowa Wiary: że wszyscy, którzy naprawdę są z Boga, sami również są bogami. Tezę tę opiera autorka na wersetach Ps 82,6 i J 10,34-35. Jej argumentacja różni się od dowodzenia nauczycieli Ruchu Wiary tylko tym, że odwołuje się także do pism mormońskich.
Prawidłowa egzegeza Psalmu 82,6, przyjmowana zresztą przez kościół od samego początku, wskazuje, że Bóg nazywa sędziów Izraela mianem Elohim, gdyż piastują oni urząd sędziego. Gromi ich za niesprawiedliwe sądy nad ludem i ogłasza na nich wyrok śmierci.
W Ewangelii Jana 10,34-35 Jezus także odnosi się do ówczesnych zbuntowanych sędziów Izraela. Dowodzi im, jak bardzo mylą się, nazywając Go bluźniercą za to, iż powiedział: „Ja i Ojciec jedno jesteśmy”. Słychać w Jego słowach gorzką ironię: jakże mogą się oburzać, gdy On nazywa siebie Synem Bożym, skoro sami uważają siebie za bogów?! Wiedział, że nie rozumieją Pism i że zostali skażeni przez te same filozofie ezoteryczne, które kalają naukę dzisiejszych bogoludzi. Jezus chciał im więc powiedzieć: „Skoro uważacie samych siebie za bogów, czemu przeszkadza wam, że Ja podaję się za Syna Bożego?”
W tym miejscu nie zawadzi też odnieść się do logiki. Nauczyciele Ruchu Wiary głoszą, że boskość charakteryzuje tylko nowo narodzonych wierzących, a nie każdego człowieka. Lecz na poparcie tego poglądu cytują fragmenty, w których bogami nazwano ludzi grzesznych, zbuntowanych przeciwko Bogu. Ludzie, do których zwraca się Chrystus, nie są na nowo narodzeni, podobnie i izraelscy Elohim, o których mówi Psalm 82. Wynika stąd jasno, że nauczyciele Ruchu Wiary źle zinterpretowali wersety, które obrali sobie na poparcie swej tezy, i ustawiają się w jednym szeregu ze zbuntowanymi sędziami Izraela.
Nawet gdyby założyć, że Bóg uczynił człowieka jakimś pomniejszym bóstwem, to w dalszym ciągu koszmarnym bluźnierstwem byłby pogląd, iż jesteśmy równi Wszechmocnemu Bogu lub Jezusowi Chrystusowi, Jednorodzonemu Synowi Ojca, prawdziwemu Bogu w ciele.
Copeland nie jest osamotniony w szerzeniu takich przekonań, towarzyszy mu orszak większości nauczycieli Słowa Wiary. Naukę o nieustannym wcielaniu się Boga głoszą nie tylko reprezentanci Ruchu Wiary. Według Earla Paulka, pastora Chapel Hill Harvester Church w Atlancie, czołowego rzecznika teologii władzy (dominion),5 Ciałem Bożym jest obecnie kościół, jest on w świecie współczesnym jedynym Chrystusem, jedynym wcieleniem Boga.6 Paulk odbiera urząd Chrystusa Jezusowi i przekazuje go kościołowi. Tych, którzy takiego „wcielenia” nie chcą uznać, nazywa antychrystem:
Najlepszy test ducha antychrystowego to postawa wobec kościoła. Nie chodzi o postawę wobec Jezusa. Jezus osobiście nie jest zagrożeniem dla żadnej społeczności, jeśli w społeczności tej nie działa żywy, dynamiczny kościół. Stąd też duch antychrysta nie chce uznać, że Bóg jest tutaj [w kościół] wcielony.
Popatrzmy na pewnych popularnych dziś showmanów, co naigrawają się z Kościoła. Spójrzmy na ich życie. Nie atakują  Jezusa Chrystusa, nie mówią o tym Jezusie, który żył nad brzegami Galilei. Atakują Orala Robertsa, Kennetha Copelanda i Jima Bakkera. Atakują Kościół Jezusa Chrystusa i przedstawicieli tego Kościoła. Szyderstwo, krytycyzm to narzędzia, z których duch antychrysta korzysta wyjątkowo skutecznie.7
Jeśli rozważyć dokonania wymienionych ludzi, Paulk nie najfortunniej dobrał przykłady. Nauczyciele ci są bowiem przedmiotem kpin nie ze względu na swą wiarę, lecz godne potępienia czyny, które nawet świat uznał za bezbożne i sprzeczne z deklarowaną przez nich wiarą.
Copeland na przykład poniża krew Chrystusa, twierdząc, iż śmierć Jezusa na krzyżu nie miała mocy zbawić nas duchowo.8
Bakkera pozwano do sądu i skazano za nierzetelności finansowe.
Powszechnie znane są fałszywe proroctwa Robertsa o jego medycznym programie misyjnym i wydziale medycznym Uniwersytetu Orala Robertsa. Jego proroctwa wygłaszane w imię Jezusa roją się od niespełnionych przepowiedni. W pogoni za sukcesem finansowym swych przedsięwzięć Roberts wielokrotnie narażał imię Jezusa na pohańbienie.
Twierdząc, że wszelkie ośmieszanie (a de facto chodzi o uczciwe napominanie) tych ludzi płynie z ducha antychrystowego, Paulk stawia tezę, że wyżej wymienieni są dziś Chrystusem na ziemi. Jeśli jednak Paulk ma rację, twierdząc, że duch antychrysta przejawia się dziś w krytykowaniu chrześcijan, to musi przyznać, że antychrystem jest zarówno on jak i wielu jego towarzyszy, wyśmiewających i atakujących np. Dave'a Hunta za książkę Zwiedzione chrześcijaństwo. A może Dave nie jest członkiem ciała Chrystusowego, skoro wytyka duchowe pomyłki?
Myśl, że Chrystusem Bożym może być ktokolwiek inny niż sam Jezus, nie jest biblijna. Nie jest też niczym nowym. To gnostyczna herezja, potępiona już w pierwszym stuleciu chrześcijaństwa. Paulk i inni przywłaszczając sobie tytuł Chrystusa uderzająco przypominają teozofa Johna H. Deweya, który pisał:
Objawienie Boga w jednym człowieku [Jezusie] dowodzi możliwości podobnego objawienia we wszystkich ludziach.9
Co gorsza, przypominają się w tym miejscu także słowa Lucyfera:
Wstąpię na niebiosa, swój tron wyniosę ponad gwiazdy Boże i zasiądę na górze narad, na najdalszej północy. Wstąpię na szczyty obłoków, zrównam się z Najwyższym (Iz 14,13-14; BW).
Lecz Bóg ma odpowiedź dla nauczycieli Słowa Wiary, tak jak ma odpowiedź dla teozofów, mormonów, czarnoksiężników, czarowników i każdego, kto rości sobie prawo do zmieniania rzeczywistości, zarezerwowane jedynie dla Boga:
Tak mówi PAN, Król Izraelski i jego Odkupiciel, PAN Zastępów: Ja jestem pierwszy i Ja jestem ostatni, a oprócz Mnie nie ma Boga (Iz 44,6).
Ja jestem PAN i nie ma innego, oprócz Mnie nie ma Boga.
Ja ci przypinam pas, chociaż mnie nie znasz, aby poznali od wschodu słońca i od zachodu, że nie ma nikogo oprócz Mnie (Iz 45,5-6).
Bo tak mówi PAN, Stwórca niebios - On jest Bogiem - który stworzył ziemię i uczynił ją, utwierdził ją, a nie stworzył, aby była pustkowiem, lecz na mieszkanie ją stworzył: Ja jestem PAN, a nie ma innego (Iz 45,18).
Zapowiedzcie i przedstawcie sprawę, niech także wspólnie się naradzą! Kto od dawien dawna to przepowiedział, kto od dawien dawna zwiastował? Czy nie Ja, PAN, poza którym nie ma Boga? Oprócz Mnie nie ma żadnego boga sprawiedliwego i wybawiciela.
Do Mnie się zwróćcie, wszystkie krańce ziemi, abyście były zbawione, bo Ja jestem Bogiem i nie ma innego (Iz 45,21-22).
Ileż to razy musi Bóg dowodzić swej słuszności, zanim zbuntowany, samolubny człowiek nauczy się korzyć przed Nim, jako przed Jedynym, któremu należy się tytuł Boga?
Boskość człowieka to inna kardynalna reguła czarów, pod którą podpisali się nauczyciele Ruchu Wiary:
Ściąganie księżyca to symbol idei, iż naprawdę jesteśmy bogami albo iż przynajmniej możemy nimi się czasami stawać w rytuale i w fantazji. Oddaje to cytat zamieszczony na wstępie Whole Earth Catalog (Katalogu Całej Ziemi): Naprawdę jesteśmy jak bogowie i powinniśmy usiłować być w tym dobrzy. Neopogański Kościół Wszystkich Światów wyraził tę ideę słowami: Tyś Jest Bogiem/inią.10
Kenneth Copeland wyraził tę ideę twierdzeniem, że powinniśmy myśleć o sobie jako o równych Bogu.
Paradoksem jest, że wielu chrześcijan, którzy poczuli się oburzeni bluźnierczymi słowami Shirley MacLaine: „Jestem Bogiem!” w jednej ze scen filmu Na krawędzi (Out on a Limb), zarazem broni nauczycieli Ruchu Wiary, którzy wygłaszają podobne deklaracje.
Jedyni bogowie, jakich poza Bogiem Wszechmocnym wymienia Biblia, to bóstwa fałszywe: ci, którzy podają się za bogów, a nimi nie są. W najlepszym razie można orzec, że twierdzenia bogów Słowa Wiary wznoszą się na grząskim gruncie, na którym na pewno nie można budować żadnej ważniejszej nauki.


Teza druga
Tezę drugą Ruchu Słowa Wiary - że  wierzący mogą powoływać do bytu rzeczy, które nie istnieją -  oparto się na błędnej interpretacji wersetu 17 z czwartego rozdziału Listu do Rzymian:
Przeto obietnica została dana na podstawie wiary, aby była z łaski i aby była zapewniona całemu potomstwu, nie tylko temu, które polega na zakonie, ale i temu, które ma wiarę Abrahama, ojca nas wszystkich,
jak napisano: Ustanowiłem cię ojcem wielu narodów, zapewniona przed Bogiem, któremu zaufał, który ożywia umarłych i który to, czego nie ma, powołuje do bytu (Rz 4,16-17).
Główna przyczyna, dla której nauczyciele Słowa Wiary pragną przyswoić sobie boskość, tkwi w mniemaniu, że w tej sposób będą mogli przyswoić sobie Bożą moc. Na dowód, że mogą powoływać do bytu to, co nie istnieje, cytują właśnie werset Rz 4,17. Prawidłowa egzegeza tego wersetu wykaże jednak wyraźnie, iż odnosi się on wyłącznie do Wszechmocnego Boga i do Jego aktu stwórczego. Dotyczy raczej stworzenia świata materialnego z niczego niż wypowiadanych przez Niego słów. Mimo to samozwańczy bogowie chcą czynić to, co czynić może tylko prawdziwy Bóg wszechświata: stwarzać z niczego rzeczy materialne, których będą mogli używać wedle woli.
Bóg i do tego kłamstwa ma odpowiedni komentarz:
Potem PAN odpowiedział Jobowi spośród zawieruchy i rzekł:
Któż to zaciemnia Mój plan słowami bezmyślnymi?
Przepasz jako mąż swoje biodra, będę cię pytał, a ty mnie pouczysz.
Gdzie byłeś, gdy zakładałem ziemię? Powiedz, jeśli wiesz i rozumiesz.
Kto wyznaczył jej rozmiary? Czy wiesz? Albo kto rozciągnął nad nią sznur mierniczy?
Na czym są osadzone jej filary albo kto założył jej kamień węgielny?
Gdy gwiazdy poranne chórem radośnie się odezwały i okrzyk wydali wszyscy synowie Boży?
Kto zamknął morze drzwiami, gdy pieniąc się, wyszło z łona (Jb38,1-8)?
Ograniczone miejsce nie pozwala przytoczyć pełnego brzmienia Bożej nagany. I to nagany za co? Za to, że Job oddawał chwałę Bogu! Że opowiadał przyjaciołom o cudownych Jego dziełach! Ale uznał przy tym, że wie, co można o Bogu powiedzieć. Tymczasem żaden człowiek nie zna Boga, z wyjątkiem Tego, kto nam Go objawił: Jezusa Chrystusa.
Jezus nie objawił nam o Bogu wszystkiego - gdyż wciąż nie pojmujemy w pełni całej Jego natury. I nie pojmiemy, póki nie ujrzymy Go twarzą w twarz (1 Kor 13,12).
Boża moc stwórcza wymaga wiedzy nieosiągalnej dla śmiertelnika. Ale mizernym ludziom zdaje się, iż mogą Boga naśladować w Jego akcie stwórczym. To bluźnierstwo.  Nie umieją nawet odpowiedzieć na pytania o Bożą moc stwórczą, tak jak nie umiał Job, człowiek, o którym sam Bóg wydał szatanowi świadectwo, że drugiego tak sprawiedliwego nie ma na ziemi.
Twierdzi się, że skoro nowo narodzeni wierzący mają w sobie moc Ducha Świętego, to mogą czynić to samo, co czynił Jezus, i to samo, co czynił Bóg, gdy stwarzał niebo i ziemię. W rozumowaniu tym jest jednak wada, która zupełnie je dyskwalifikuje: Otóż Duch Święty został dany jako poręka naszego zbawienia. Daje nam moc, abyśmy byli świadkami Bożego zbawienia w Jezusie Chrystusie i abyśmy wiedli świątobliwe życie w zgodzie z wolą Ojca.
Jeśli w naszej służbie Bogu objawi się nadprzyrodzona moc, to nastąpi to tylko z woli Ducha Świętego, który działa według woli Bożej. Nie możemy żądać od Ducha Świętego, by Jego moc dokonywała czegokolwiek, co nie jest wolą Ojca. Tego rodzaju próby stawiają nas w jednym szeregu z czarnoksiężnikiem Szymonem, pragnącym nabyć moc Ducha Świętego, aby się nią potem dowolnie posługiwać. Istota jego grzechu polegała nie tylko na oferowaniu pieniędzy za dar Boży, ale na żądzy władania mocą.
Jeśli pragniemy dowiedzieć się, w jaki sposób Bóg chciałby się nami posłużyć, najlepiej zrobimy biorąc przykład z Jezusa i naśladując Jego pokorę. Po pierwsze, musimy znać Jego wolę i uczyć się żyć w zgodzie z nią. A wtedy będziemy szczęśliwi, że Bóg używa nas tak, jak sam chce. Nie będziemy trawić czasu na rozmyślania o braku dóbr materialnych czy kiepskim zdrowiu, ale skoncentrujemy się na służeniu innym.
Wielkie prawdy Boże wydają się paradoksem dla tych, którzy idą na potępienie: Ci, którzy mają być mocni, muszą stać się słabi, ci, którzy mają być mądrzy, muszą stać się głupi, ci, którzy mają być wywyższeni, muszą się ukorzyć, nie tylko przed Bogiem, ale i przed ludźmi.
Czyż to nie całkowite przeciwieństwo imponujących twierdzeń herezji Słowa Wiary? A wbrew pogardliwym kpinom z tych, którzy nie chcą godzić się z bezbożnymi roszczeniami do boskości, nie brakuje relacji ludzi wyrwanych z ich uścisku, z których wynika, że życie w Ruchu Wiary nie tak znów różni się od reszty ludzi. Jak w każdej innej grupie społecznej, spotkamy tu ubóstwo, choroby, brak wyrozumiałości.
Powinien to być sygnał, że nauki Ruchu Wiary nie przystają do prawdy Pisma. Podobnie jak u faryzeuszów i saduceuszów w czasach Jezusa, świętość wielu nauczycieli Ruchu Wiary jest tylko zewnętrzna. Wypowiadają słowa wielkie, imponujące, jakby objawiali nowe prawdy, których nikt dotąd nie znał.


Teza trzecia
Z tezą trzecią wiąże się szczególna intepretacja Izajaszowego proroctwa o cierpiącym Chrystusie:
Wzgardzony był i opuszczony przez ludzi, mąż boleści, doświadczony w cierpieniu, jak ten, przed którym zakrywa się twarz, wzgardzony tak, że nie zważaliśmy na Niego.
Lecz On nasze choroby nosił, nasze cierpienia wziął na siebie. A my mniemaliśmy, że jest zraniony, przez Boga zbity i umęczony.
Lecz On zraniony jest za występki nasze, starty za winy nasze. Ukarany został dla naszego zbawienia, a Jego ranami jesteśmy uleczeni (Iz 53,3-5).
Według rozumienia Ruchu Wiary z racji fizycznego cierpienia Chrystusa jesteśmy już uzdrowieni od wszelkich dolegliwości fizycznych. Wspomnieliśmy, iż podstawową zasadą interpretacji Pisma jest pozwalanie mu, aby interpretowało się samo. Aby właściwie rozumieć ten ustęp, powinniśmy zajrzeć do Nowego Testamentu, gdzie apostoł Piotr pisząc o odkupieniu dokonanym przez Jezusa nawiązuje do wersetu 5 z 53 rozdziału Izajasza:
On grzechy nasze sam na ciele swoim poniósł na drzewo, abyśmy, obumarłszy grzechom, dla sprawiedliwości żyli; Jego sińce uleczyły was (1 P 2,24).
Widać stąd, że uzdrowienie, o jakim mówi Izajasz, jest uzdrowieniem od grzechów - tych grzechów, które Jezus sam poniósł na swoim ciele. Jeśli - jak twierdzą nauczyciele Słowa Wiary - poprzez wyznawanie z wiarą swojego zdrowia mamy zagwarantowane boskie uzdrowienie, to musi być jakiś inny fragment biblijny, który by to potwierdzał. Tak ważna doktryna musi posiadać przynajmniej jedno mocne oparcie w Piśmie. Niestety, takiego nie ma.
Aby uciec od konsekwencji wyraźnej w Piśmie nauki o tym, że Jezus cierpiał za nasze grzechy, a nie za nasze zdrowie, głosiciele Słowa Wiary proponują kolejną bluźnierczą herezję: naukę o duchowej śmierci Jezusa, opartą na wymyśle, że po ukrzyżowaniu Jezus musiał jeszcze w piekle cierpieć męki i szyderstwa szatana i jego pachołków. Oto słowa Kennetha Copelanda:
Śmierć Jezusa Chrystusa nie była tylko śmiercią fizyczną. Gdyby miała to być śmierć tylko fizyczna, to już Abel zapłaciłby cenę za grzechy ludzkości. To on był pierwszym człowiekiem, który umarł, bo czcił Boga i Jego Słowo. To z nim po raz pierwszy po Upadku człowieka Bóg postąpił w sposób proroczy. Każdy prorok pod Przymierzem Abrahamowym zapłaciłby za nasze odkupienie, gdyby chodziło tylko o śmierć fizyczną.
Lecz On [Jezus] pozostawał w otchłani piekielnej, w trzewiach ziemi, przez trzy straszliwe dni i noce. Był posłuszny aż do śmierci i oddał się w ręce nieprzyjaciela Boga, szatana. Różnica między Adamem a Jezusem tkwi w tym, że Jezus popełnił to Z WYBORU, nie zaś jako zdradę. Uczynił to, aby zapłacić za zdradę Adama. Z Jezusem stało się to samo, co stało się z Adamem: został oddzielony od Boga. W Jego duchu zamieszkała duchowa śmierć. Jeśli cena za odkupienie człowieka miałaby obejmować tylko śmierć fizyczną, to by nie wystarczyło. Gdyby Jezus nie umarł duchowo, to nigdy by nie umarło Jego ciało [wyróżnienie Copelanda].11
Powyższe to czczy wymysł, nie mający oparcia w Biblii. To nie szatan rządzi piekłem, ale Bóg sprawuje nad nim władzę. Któregoś dnia szatan sam zostanie więźniem piekła. Popularny obraz piekła jako miejsca władania szatana i demonów pochodzi z pogańskich mitologii.
Według Copelanda śmierć Jezusa na krzyżu nie wystarczała, aby zbawić nas duchowo - tymczasem Pismo Święte często powtarza, że zostaliśmy odkupieni duchowo dzięki krwi, którą przelał Chrystus (Rz 5,9; Hbr 13,11-20 itd.). Nie ma słowa o mękach Jezusa w piekle. Opinia, że zbawienie zawdzięczamy czemukolwiek innemu niż śmierć Chrystusa na krzyżu, to uwłaczanie Jego krwi. To inna ewangelia, która nikomu nie da zbawienia. Taki jest jedyny możliwy wniosek.
Nie znaczy to, że z odkupieniem nie wiąże się też uzdrowienie fizyczne, ale że ma ono znaczenie drugorzędne wobec uzdrowienia duchowego. Nie ma gwarancji, że w tym życiu wierzący dostąpią uzdrowienia z absolutnie wszelkich chorób. Niełatwo to przyjąć niejednemu cierpiącemu, który w Ruchu Wiary dostrzegł dla siebie szansę. Lecz faktem jest, że choć Bóg  nadal uzdrawia ludzi z fizycznych dolegliwości, to uzdrowienie następuje według Jego nieprzeniknionego planu wobec życia danej osoby.
Czy jest to wieść pesymistyczna w porównaniu z pozornie optymistycznym przesłaniem Ruchu Wiary? W żadnym razie. Zdrowie duchowe liczy się daleko bardziej niż zdrowie fizyczne, a tylko Bóg wie, co będzie w tym celu dla nas najlepsze. Wbrew twierdzeniom nauczycieli Słowa Wiary fizyczna słabość nieraz staje się źródłem chwały Bożej.
Jest to pociecha dla osób cierpiących fizycznie, w odróżnieniu od oferowanej przez Ruch Wiary obietnicy zdrowia fizycznego, niosącej wielkie rozczarowania tym chorym, którzy mimo żarliwego wyznawania swego uzdrowienia nie mogą go doświadczyć. Nie można „wyznawać” czegoś, czego Bóg nam nie obiecał; jeśli zaś Bóg coś nam obiecał, to Biblia poleca nam nie „wyznawać” czy żądać od Boga, lecz  prosić.
Uważne studium wersetu 11 z 45 rozdziału Izajasza, mylnie interpretowanego przez nauczycieli Słowa Wiary [tłumacze angielskiej Biblii Króla Jakuba oddali go słowami, które można rozumieć jako: „...dawajcie mi rozkazy co do dzieła Moich rąk”; przyp. red.], pokazuje, iż to Bóg jest władcą, i żądać od Niego nie mamy prawa. Czytając werset w kontekście całego rozdziału i wedle zasad poprawnej egzegezy spostrzegamy, że Bóg gani tych, którzy usiłują dyktować Mu kroki. Słowa te nie zachęcają do rozkazywania Bogu, ale stwierdzają, że bezbożni usiłują rozporządzać Bogiem; są zatem wypowiadane jako oskarżenie.
Gdyby „boskie uzdrowienie” faktycznie było obiecane w Słowie Bożym, to na tej podstawie trzeba by wysnuć wniosek, iż doskonałe zdrowie musi oznaczać uniknięcie śmierci. A logicznie rzecz biorąc, nawet procesu starzenia się. Starzenie się jest przecież bezpośrednim skutkiem przekleństwa rzuconego na Adama i nieuchronnie wiedzie do śmierci.
I oto niektórzy luminarze Ruchu Wiary - zawsze pełni nowych pomysłów - głoszą, że gdy już wystarczająca liczba chrześcijan pozna tajniki niezmiennych praw boskiego uzdrowienia, to pokonają nawet śmierć. Nie znajdując w Biblii żadnego oparcia dla takiego poglądu, wywiedli go oni logicznie ze swej doktryny o zdrowiu i bogactwie.
Pismo Święte nie pozostawia wątpliwości, że do czasu zmartwychwstania i naszego wyjścia na spotkanie Panu na obłoki pozostajemy w naszym ciele poddani śmierci.
Nasze obecne ciała nie zostały jeszcze odkupione - gdyby tak było, to oddając życie Chrystusowi od razu stawalibyśmy się nieśmiertelni. Wówczas zresztą nie potrzebna byłaby wiara do nawrócenia: każdy, kto zobaczyłby fizyczną przemianę nowo nawróconego człowieka, na podstawie widzenia, a nie wiary stawałby się chrześcijaninem.
Pogląd, że niektórzy „mocarze” wśród wierzących osiągną nieśmiertelność jeszcze przed zmartwychwstaniem, stanowi jedno z założeń niektórych ugrupowań Ruchu Wiary, zwłaszcza wywodzących się z Ruchu Deszczu Późnego - Objawionych Synów Bożych. Są to jedne z najbardziej odstępczych nauk, oparte na pojęciu „wiedzy objawionej”, czyli szczególnego zrozumienia tajemnic Słowa Bożego, udzielanego tylko nielicznym wybrańcom.



Media Spotlight. A Biblical analysis of religious and secular media. Special Report.
(za uprzejmą zgodą Wydawcy).

 

Przypisy:

4 Kenneth Copeland, TBN, program „Praise the Lord”, sierpień 1986.
5 Earl Paulk, Thrust in the Sickle and Reap, K Dimension Publishers, Decatur, GA, 1986, s. 132.
6 Earl Paulk, The Wounded Body of Christ, K Dimension Publishers, Decatur, GA, 1985, s. 93.
7 Ibid., s. 124-125.
8 Kenneth Copeland, „Jesus Our Lord of Glory”, Believer's Voice of Victory kwiecień 1982, Kenneth Copeland Ministries, Fort Worth, s. 2-3.
9 John H. Dewey, Christian Theosophy, J.H. Dewey Publishing Co., New York 1888, s. xi.
10 Margot Adler, Drawing Down the Moon, Beacon Press, Boston 1979, s. 25.
11 Kenneth Copeland, Believer's...
                                                              
                                                  

Pisz do nas: kontakt@tiqva.pl