I powstanie wielu fałszywych proroków, i zwiodą wielu.

Mat. 24:11


Coaching w Kościele – dlaczego nie? Już mówię!

Coaching, czyli „trenowanie”, to nowa moda wśród awangardy biznesu.
Ponieważ jest to nowa moda i ponieważ cieszy się zainteresowaniem w kręgach tzw. wpływowych, musiała od razu znaleźć entuzjastów w Kościele. Nie ośmielilibyśmy się bowiem podejrzewać, że ktoś wprowadza ją do Kościoła z chłodną premedytacją.
Wyjdźmy od klasyki coachingu. Jak podaje na swojej stronie Piotr Ciepliński, profesjonalny coach i członek Międzynarodowej Federacji Coachingu (http://www.cieplinski-coaching.pl/coaching/definicje_coachingu), „coaching jest interaktywnym procesem, który pomaga pojedynczym osobom lub organizacjom w przyspieszeniu tempa rozwoju i polepszeniu efektów działania”.
Na pierwszy „rzut ucha” wydaje się, że jest to neutralna metoda „podnoszenia wydajności pracy”. Ale zwróćmy uwagę na pewne elementy tej definicji: interaktywny proces, rozwój i efekty działania. Te elementy nie są neutralne. Interaktywny – znaczy: odbywający się pod czyimś wpływem. Rozwój – znaczy: podążanie w jakimś kierunku. Rodzą się pytania: pod czyim wpływem ma się toczyć ten proces oraz w jakim kierunku? I o jakie „efekty działania” zabiegamy?

„Osobisty trener” czy Nauczyciel?
W Kościele Chrystusa odpowiedzi na takie pytania byłyby oczywiste: pod wpływem Ducha Świętego, w kierunku poznania Chrystusa i znalezienia się w Nim, z „efektami działania” w postaci owocu Ducha. Z tą istotną różnicą, że nie sposób określić Jezusa mianem „coacha”. On jest Nauczycielem, a nie trenerem. Tym Nauczyciel różni się od trenera, że naucza tego, czego uczeń nie wie. Trener natomiast trenuje tak, aby zawodnik był lepiej wytrenowany w tym, co sam wie i robi. Czyli nie musi się uczyć, ma tylko poprawić to, co już umie, aby lepiej funkcjonowało. Idea coachingu mówi. „naucz się żyć w zgodzie z sobą samym, a trener ci w tym pomoże”.
Niestety, żaden z kościelnych szermierzy coachingu nie pamięta o istnieniu Nauczyciela. Coaching pozostaje praktyką zdefiniowaną całkowicie świecko. „Osobistym trenerem” jest drugi człowiek, który specjalizuje się w coachingu, czyli – mówiąc wprost – stawaniu z boku i nieco wyżej klienta i wskazywaniu mu kierunku.
Rodzi się oczywiście podstawowe pytanie, które już wcześniej zadawaliśmy sobie w związku z psychologią, psychiatrią, psychoterapią, mentorstwem itd.: co daje drugiemu człowiekowi prawo do wskazywania komuś kierunku za pieniądze? Co uprawnia go do roli „eksperta”? Jakim prawem za opłatą „świadczy usługi”, które są (a w każdym razie powinny) być spełniane z miłości, a nie za pieniądze, w naturalnym otoczeniu człowieka – przez rodziców, rodzinę, przyjaciół? Nie wiem, co odpowie sobie na to człowiek niewierzący.
Ale wiem, co powinien odpowiedzieć wierzący. „Ślepi są przewodnikami ślepych, a jeśli ślepy ślepego prowadzi, obaj w dół wpadną”. Wierzący mają tylko jednego Przewodnika: „Moje owce znają mój głos”. „Ja jestem drogą i prawdą, i życiem”. „Poślę wam Pocieszyciela”. „A gdy przyjdzie On, Duch Prawdy, wprowadzi Was we wszelką prawdę”. „Ci, których prowadzi Duch Boży, są dziećmi Bożymi”.

Metoda czy religia?
Na czym konkretnie polega coaching? Zawodowy coach Piotr Ciepliński tak wyjaśnia jego zasady:
„Coachowie pracują z klientami nad zagadnieniami związanymi z biznesem, rozwojem kariery, finansami, zdrowiem i relacjami interpersonalnymi.
Dzięki coachingowi klienci ustalają konkretniejsze cele, optymalizują swoje działania, podejmują trafniejsze decyzje i pełniej korzystają ze swoich naturalnych umiejętności.
Profesjonalni coachowie słuchając i obserwując klienta dopasowują swoje podejście do jego potrzeb, tak aby pomóc klientowi w dochodzeniu do rozwiązań oraz strategii działania.
Coachowie wychodzą z przekonania, że klient jest z natury kreatywny i pełen pomysłów.
Zadanie coacha polega na wydobyciu tych umiejętności, zasobów i kreatywności, które klient już posiada.
Rola coacha polega na stworzeniu nowej często bardziej obiektywnej perspektywy na zagadnienie oraz dzieleniu się informacją zwrotną.
Odpowiedzialność za podjęcie decyzji oraz podjęcie działań pozostaje w rękach klienta.
Coaching nie koncentruje się bezpośrednio na redukowaniu psychicznego bólu ani na niesieniu pomocy w problemach psychicznych lub emocjonalnych” (wyróżnienia oryginalne).

Jest to więc osobliwa mieszanka ról spełnianych tradycyjnie przez najbliższe osoby i przyjaciół oraz zdystansowanej postawy psychoterapeuty, który udzielając rad nigdy nie bierze na siebie odpowiedzialności za życie klienta.
Ale na tym charakterystyka coachingu bynajmniej się nie kończy. Piotr Ciepliński twierdzi bowiem: „coaching to wspaniały sposób uruchamiania indywidualnych zasobów emocjonalnych i energetycznych, dający głęboki wgląd w siebie. [...] Dzięki niemu czujemy, kiedy budzimy się do życia, uczymy się, co jest zgodne z naszą naturą. Coach pełni rolę swoistego doradcy [...] pomaga w życiowym spełnieniu”.
Stosowana przez niego metoda Co-Active Coaching zakłada m. in., że człowiek jest osobą „w pełni ukształtowaną”, że „coaching obejmuje całe życie” i że autorem planu działania jest klient (http://www.cieplinski-coaching.pl/index).
Z pozoru na poły bezosobowa technika ukazuje więc swoje prawdziwe oblicze – religijne. Indywidualną „świecką religię” tworzy dwójka ludzi – coach i jego klient.

Trenowanie ludzkiego potencjału

Coaching wchodząc do Kościoła wypiera biblijne chrześcijaństwo. Kapłanami nowej religii coachowie, a jej bogiem własne ja.
Na stronie ezoterycznego wydawnictwa New Mind www.newmind.pl reklamuje się pewien coach z Głogowa (http://www.newmind.pl/index.php?s=83&o=szkolenia_osoby_lista&id_osoby=3928). Przedstawia się jako „założyciel Instytutu Rozwoju Osobistego http://www.koah.pl/. Prowadzi szkolenia na temat zarządzania czasem, finansami i relacjami. Prowadzi grupy wsparcia dla osób współuzależnionych oraz zajmuje się profilaktyką uzależnień. Jest mentorem, wykładowcą, oraz twórcą programów edukacyjnych. Zajmuje się coachingiem w kościele i w świecie biznesu. W życiu prywatnym szczęśliwy mąż i ojciec. Od trzech lat jest pastorem w Kościele Chrześcijan Wiary Ewangelicznej w Głogowie”.
Głogowski pastor deklaruje, że „ma szczególne osiągnięcia w pomaganiu w wychodzeniu z problemów i rozwijaniu swojego potencjału. Jest obdarowany w dziedzinie uzdrawiania fizycznego, emocjonalnego i duchowego”.
Biblia nie mówi o „wychodzeniu z problemów”, tylko poleca: „wszelką swoją troskę zrzućcie na Niego, gdyż On ma o was staranie” oraz „jedni drugich brzemiona noście”.
Terminologia „rozwijania swojego potencjału” jest typowa dla ruchu New Age, zwanego alternatywnie ruchem ludzkiego potencjału.
I co ma głogowski pastor na myśli przez uzdrawianie emocjonalne, a przede wszystkim „duchowe”?
W marcu głogowski coach-pastor prowadził w Łodzi szkolenie z cyklu „Jak kształtować własne życie?” (raczej więc nie było to szkolenie dla chrześcijan, których życie ma kształtować Duch, a nie oni sami). Temat: „Przebaczenie” (http://www.goldenline.pl/forum/1503430/przebaczenie). Oto streszczenie szkolenia: „Przebaczenie jest najpiękniejszym prezentem jaki możesz zrobić samemu sobie, gdy zostałeś skrzywdzony. Przebaczenie uwalnia od przeszłości i daje odwagę do wchodzenia w nowe relacje. Kilka kwestii które zostaną poruszone: Czym jest a czym nie jest przebaczenie? Skąd mam wiedzieć, że przebaczyłem? Jak przebaczyć samemu sobie? Oraz bardzo ważna kwestia: rola emocji w przebaczeniu”. Przebaczenie jako obowiązek tego, komu wiele przebaczono i kto pragnie zachować to przebaczenie – jak to wyraziście przedstawia Jezus w przypowieści o dwóch dłużnikach – ukazuje ów coach w duchu psychologii humanistycznej jako „najlepszy prezent dla samego siebie”.
Czy wspomnianemu Kościołowi w Głogowie nie zagraża czasem niebezpieczeństwo przemianowania na Kościół Wiary Ezoterycznej? Na stronie wydawnictwa New Mind bowiem tuż bowiem obok „wizytówki” jego pastora reklamują się m.in. Akademia Duszy i Ciała z astropsychologią, numerologią, wróżkami i mistycyzmem, krakowski Ośrodek Rozwoju Osobistego i Duchowego Tu i Teraz z II Festiwalem Integracji „Między Wschodem a Zachodem, między nauką a duchowością”, Joe Vitale z seminarium o „Sekrecie przyciągania pieniędzy”, Agnieszka Jurko z warsztatami poszerzania samoświadomości i wyprawą na medytacje w piramidzie Cheopsa. Na stronie wydawnictwa New Mind można zasięgnąć porady nie tylko w sprawie „zdrowia”, „relacji” czy „sukcesu”, ale też „duszy” i „ezoteryki”.
Coaching na całego wkracza do Kościoła, by zastąpić Ducha Świętego i żywą więź z Jezusem. Ewangelikalna Wyższa Szkoła Teologiczna we Wrocławiu współorganizuje nawet Akademickie Dni Coachingu (http://www.ewst.pl/2010/05/akademickie-dni-coachingu/).
Na stronie Instytutu Rozwoju Didaskalos, deklarującego „biblical coaching” (http://instytutdidaskalos.pl/seminaria/biblical-coaching), mamy ofertę nauczenia się dwóch rzeczy: wywierania wpływu na innych (w tym zarówno na ludzi w Kościele jak i na tłum) oraz „planowania służby i kościoła” na następny rok. Wyłączne prawo i wyłączny atrybut Boga – czynienie zmiany w ludziach i decydowanie o wydarzeniach – uzurpuje sobie tutaj grupa ludzi, którzy twierdzą, że „opanowanie tej sztuki” jest niezbędne dla kogoś, kto chciałby „rozwijać dobrą służbę”. Przedstawiając swoją filozofię również mówią o „wielkim potencjale”, który każdy z nas ma do dyspozycji. Jako listek figowy, który miałby „udowadniać”, że chodzi faktycznie o coaching „biblijny”, występuje... rozdział 61 Księgi Izajasza. Proroctwo o Mesjaszu, który niesie wyzwolenie więźniom i radość Syjonowi, zostaje bluźnierczo odniesione do tych, którzy postanowili rzekomo „w Bogu” skorzystać z szamańskiej filozofii ludzkiego potencjału. Cóż to więc za Вóg? Monistyczny ocean uniwersalnej świadomości?

Również Alians Ewangeliczny zaprasza na organizowane cyklicznie szkolenia coachingowe. Jedno z takich szkoleń odbyło się w dniach 16-17 stycznia 2009 r.  Szkolenie to zostało zareklamowane jako świetne ,,narzędzie lidera" które pomoże skutecznie zarządzać sobą i innymi.  Dodatkowym jego ,,atut" to cena 500 zł http://www.aliansewangeliczny.pl/artykul.php?l=310&r=razem  . Szkolenie prowadzone było przez Annę Pyrek, doświadczonego coacha specjalizującego się w tematach dotyczących przywództwa transformacji biznesowychi i we wdrożeniach coachingu organizacyjnego łączącego elementy pracy zespołowej i indywidualnej. W dniach 17-18 czerwca 2010 ma się odbyć kolejne szkolenie organizowane przez tę samą fundację PROCA http://www.aliansewangeliczny.pl/artykul.php?l=381&r=wydarz . Autorzy ogłoszenia chwalą się, że już 142 chrześcijańskich liderów wzięło udział w programie.  Świat i jego metody wdzierają się do zborów drzwiami i oknami i jak widać jest to akceptowane i popierane w kręgach ewangelicznych.

W niepamięć niestety poszły słowa ap. Pawła z Pierwszego listu do Koryntian 2,1-7:

,,Również ja, gdy przyszedłem do was, bracia, nie przyszedłem z wyniosłością mowy lub mądrości, głosząc wam świadectwo Boże.
Albowiem uznałem za właściwe nic innego nie umieć między wami, jak tylko Jezusa Chrystusa i to ukrzyżowanego.
I przybyłem do was w słabości i w lęku, i w wielkiej trwodze,
A mowa moja i zwiastowanie moje nie były głoszone w przekonywających słowach mądrości, lecz objawiały się w nich Duch i moc,
Aby wiara wasza nie opierała się na mądrości ludzkiej, lecz na mocy Bożej.
My tedy głosimy mądrość wśród doskonałych, lecz nie mądrość tego świata ani władców tego świata, którzy giną;
Ale głosimy mądrość Bożą tajemną, zakrytą, którą Bóg przed wiekami przeznaczył ku chwale naszej,..."

 


Albo coaching, albo Biblia
Profesjonalny świecki coach Piotr Ciepliński podaje motto przewodnie, zaczerpnięte z Goethego: „gdy się czemuś prawdziwie poświęcamy, wspieramy Opatrzność” (http://www.cieplinski-coaching.pl/index).
Nie wiadomo, jaką „Opatrzność” Goethe i Piotr Ciepliński mają na myśli. Ktoś, kto jest nowym stworzeniem w Chrystusie, wie, że Bóg nie potrzebuje niczyjego „wsparcia”. I że sprawy, którym „prawdziwie poświęcają się” ludzie, najczęściej nie są po Bożej myśli. Bóg w jednej chwili mógłby zwinąć jak płaszcz cały wszechświat i w jednej chwili stworzyć nowy – tak zresztą uczyni (Hbr 1,11-12; 2 P 3,10; Obj 21,1). Nasza pomoc nie jest Mu do niczego potrzebna.
Jednak postanowił się nad nami zlitować, a nawet uczynić nas swoimi przyjaciółmi (J 15,14-15). Czy mając takiego Przyjaciela, potrzebujemy jeszcze „osobistego trenera” – człowieka? Jeśli ktoś twierdzi, że tak, to powinien uważać, żeby go ów trener „nie sprowadził na manowce filozofią i czczym urojeniem, opartym na podaniach ludzkich i na żywiołach świata, a nie na Chrystusie” (Kol 2,8).

Sposób myślenia chrześcijanina jest całkowicie odmienny od myślenia świata.
1. W centrum uwagi nie jest on sam, ale Chrystus: „Wszystko to, co było mi zyskiem, uznałem ze względu na Chrystusa za szkodę. Lecz więcej jeszcze, wszystko uznaję za szkodę wobec doniosłości, jaką ma poznanie Jezusa Chrystusa” (Flp 3,7-8).
2. Problemów się nie „rozwiązuje” w celu osiągnięcia „osobistego rozwoju” (ku czemu?), lecz uważa się je „za najwyższą radość”, ze świadomością, że „doświadczenie wiary waszej sprawia wytrwałość, wytrwałość zaś niech prowadzi do dzieła doskonałego, abyście byli doskonali i nienaganni, nie mający żadnych braków” (Jk 1,2-4).
3. Jeśli ktoś pragnie mądrości – a jest to chwalebne pragnienie, sądząc po Bożej ocenie modlitwy Salomona – to nie znajdzie jej w „filozofii i czczych urojeniach” według ludzkich wymysłów. Może ją zdobyć w prosty sposób:
„A jeśli komu z was brak mądrości, niech prosi Boga, który wszystkich obdarza chętnie i bez wypominania, a będzie mu dana. Ale niech prosi z wiarą, bez powątpiewania; kto bowiem wątpi, podobny jest do fali morskiej, przez wiatr tu i tam miotanej. Przeto niechaj nie mniema taki człowiek, że coś od Pana otrzyma, człowiek o rozdwojonej duszy, chwiejny w całym swoim postępowaniu” (Jk 1,5-8).

„Jak długo będziecie kuleć na dwie strony? Jeżeli Pan jest Bogiem, idźcie za nim, a jeżeli Baal, idźcie za nim!” (1 Krl 18,21).

Orla  i  Darek.

                                                 

Pisz do nas: kontakt@tiqva.pl