... przyjęli oni Słowo z całą gotowością i codziennie badali Pisma,

czy tak się rzeczy mają.

Dz. Ap. 17:11

Czy chrześcijanie oszaleli, bo wierzą w Pochwycenie?

                         

Frank Schaeffer, syn znanego pisarza i filozofa chrześcijańskiego Francisa Schaeffera, oskarża ewangeliczne chrześcijaństwo o wszystko, co najgorsze. Uważa, że wiara w Drugie Przyjście Chrystusa i w Pochwycenie zagraża porządkowi społecznemu. Wzywa do wzięcia pod lupę tych, którzy w to wierzą.

Oskarżanie chrześcijan ewangelicznych o agresywną postawę jest tak absurdalne, że polemika z nim zakrawa na farsę. Wierni nauce takich ustępów Nowego Testamentu jak Rz 12,18-19; 13,1-7 czy 1 P 2,12-17, chrześcijanie ewangeliczni są generalnie najmniej skorą do agresji społecznością ze wszystkich możliwych grup – wiekowych, religijnych, narodowych, zawodowych. Mimo to Frank Schaeffer z zacięciem godnym Goebbelsa* powtarza swoje kłamstwa przy każdej możliwej okazji. Absurdalność tych zarzutów przestaje śmieszyć z chwilą, gdy przypomnimy sobie, jakie były skutki strategii Goebbelsa.

Ostatnio do bezpardonowego ataku na ewangeliczne chrześcijaństwo posłużyła Frankowi Schaefferowi sprawa „milicji chrześcijańskiej” Hutaree z amerykańskiego stanu Michigan, której członkowie oczekują teraz na proces, oskarżani o zamiar wystąpienia przeciwko rządowi. Rzeczywiście, na stronie Hutaree (http://www.hutaree.com/) na tle wojskowej „panterki” widzimy oddział uzbrojonych ludzi, którzy deklarują, że czekają na przyjście Chrystusa, jednak bardziej jeszcze czekają na wcześniejsze przyjście antychrysta, a na podstawie fragmentów takich jak Łk 22,35-37 czy Dn 11,32-35 uważają, że Bóg oczekuje od chrześcijan zbrojnej walki z systemem antychrysta.**

Ten oto przypadek wąskiej grupy osób (w Ameryce jest ok. 150 innych „patriotycznych milicji” nieufnych wobec rządu, w samym stanie Michigan – jedenaście***, ale w odróżnieniu od Hutaree rzadko identyfikują się one z chrześcijaństwem), które trudno określić mianem chrześcijan ewangelicznych, wykorzystuje Frank Schaeffer do wytoczenia armat przeciwko ewangelicznemu chrześcijaństwu.

Na swoim blogu w tekście zatytułowanym „Za michigańską milicją 'dni ostatnich' kryje się ogarnięty szaleństwem 'główny nurt' ewangelicznego chrześcijaństwa” (http://www.huffingtonpost.com/frank-schaeffer/the-evangelical-mainstrea_b_520990.html) Frank Schaeffer pisze, że ze zdumieniem znalazł na stronie milicji Hutaree linki do szeregu stron ewangelicznych poświęconych tematyce „czasów ostatecznych”.

I tu Frank Schaeffer wdaje się w ciąg wspomnień – jego ulubiony rodzaj argumentacji jest bowiem z gatunku: „byłem jednym z nich, doskonale wiem, co myślą, sam się przyczyniłem do tego amoku inicjując z ojcem szeroko zakrojoną kampanię antyaborcyjną, ale doszedłem do wniosku, że ewangeliczne chrześcijaństwo to szaleństwo, i teraz walczę z nim, co sił, aby chronić tolerancyjny świat przed oszołomami”. Tę autowiwisekcję uprawia skruszony Frank Schaffer m.in. w swoich książkach, jak Crazy For God (Szaleni dla Boga) czy Patience With God (Cierpliwość dla Boga), zyskując sobie sporą rzeszę miłośników.

Poniżej polemika z kwietniowym tekstem Franka Schaeffera. Cytaty z niego (w polskim tłumaczeniu) podajemy poniżej tłustą czcionką.

„Jako syn znanych chrześcijan ewangelicznych i lidera skrajnej prawicy Francisa Schaeffera znalazłem się w samym centrum wydarzeń, które [obecnie] doprowadziły do aresztowania ludzi gotowych zabijać policjantów dla Jezusa.
Retoryka, jaką rozpętaliśmy w początkach ruchu antyaborcyjnego, w połączeniu z apokaliptycznymi fantazjami ewangelicznych fundamentalistów stanowi śmiercionośną mieszankę. Jak to opisuję w swoich książkach […], ruch ten ma głęboko ewangeliczne podłoże. W istocie już przed laty przepowiadałem, że ludzie ci uciekną się do przemocy […] lecz moje ostrzeżenia zostały w dużej mierze zignorowane...”


Syn Francisa Schaeffera uważa więc swego ojca za lidera skrajnej prawicy i praprzyczynę pomysłu „zabijania policjantów dla Jezusa”. A ludzi wierzących w proroctwa biblijne za podstawowy składnik „śmiercionośnej mieszanki”.
Czy Francisa Schaeffera (ojca) można uznać za lidera skrajnej prawicy i podżegacza „dla Jezusa”? Tę ocenę pozostawiamy czytelnikom jego książek.
Natomiast oskarżanie chrześcijan ewangelicznych o śmiercionośne zapędy jest horrendalnym nadużyciem. I Biblię, i każdy tekst można interpretować wedle własnego widzimisię, a nie zgodnie z ich duchem. To, że garstka ludzi wyrwała z kontekstu pół wersetu spośród całości Nowego Testamentu i uczyniła z niego swą ideologię, nie oznacza, że Nowy Testament czegoś takiego naucza. Zarówno Jezus jak i apostołowie w całości swojego nauczania podkreślali po pierwsze, że uczniowie Chrystusa nie są z tego świata i nie powinni się wikłać w jego sprawy, a po drugie, że nasz oręż nie jest cielesny i nie z ciałem (nie z ludźmi) walczymy (2 Kor 10,1-5; Ef 6,12). Zarówno życie jak i śmierć Chrystusa (1 P 2,21-23) jak i Jego pierwszych uczniów, apostołów, są dobitnym świadectwem, że zarzut agresywności względem wierzących w dosłowne przesłanie Biblii jest rzutem kulą w płot.
Fałsz tych oskarżeń nie przeszkadza jednak młodemu Schaefferowi, podobnie jak 2000 lat temu nie przeszkadzał Neronowi. Dziś na całym globie codziennie giną setki chrześcijan, a miliony cierpią prześladowania z rąk wyznawców innych religii bądź totalitarnych władz. Czyżby Frank Schaeffer zabiegał o to, aby sytuacja taka nastała również w Ameryce?

„Seria szesnastu (jak dotąd!) powieści Left Behind**** autorstwa Jerry'ego Jenkinsa i Tima LaHaye'a reprezentuje wszystko, co najbardziej obłąkane w religii. […] Powieści Left Behind sprzedały się w nakładzie 70 mln egzemplarzy płodząc kult 'czasów ostatecznych' czy raczej podsycając go. […] Takie produkty jak tapety, wygaszacze ekranu, książki dla dzieci i gry komputerowe spod znaku Left Behind stały się elementem wszechobecnego amerykańskiego zgiełku”.


Idąc tym tokiem myślenia, powinniśmy skierować ostrze krytyki względem każdego filmu i każdej książki cieszących się masową popularnością, a George'a Lucasa i Stevena Spielberga należałoby deportować na księżyc za kompletne fantazje, jakie rozniecili w umysłach miliardów ludzi i za te wszystkie gadżety, tapety i kolejne sequele, które sprawiają, że spora część dzisiejszego tzw. cywilizowanego świata żyje bardziej w krainie fantazji niż rzeczywistości. Nie mówiąc już o zespołach rockowych, heavymetalowych itp. bądź o grach komputerowych, na które niejednokrotnie powoływali się sprawcy rozmaitych mordów, strzelanin czy samobójstw.
Cokolwiek nie powiedzieć o treści książki Left Behind, to nie można jej zarzucić jednej rzeczy - że jest niezgodna z eschatologią opartą na Apokalipsie apostoła Jana, do której, jak widać, Schaeffer czuje wyraźną awersję. Tapety, sequele, gry komputerowe nie zmieniają faktu, że wydarzenia opisane przez autorów są mocno umocowane w Słowie Bożym.
W krainie fantazji żyje przede wszystkim sam Frank Schaeffer, skoro łączy milicję Hutaree z książkami Left Behind (dosł. Pozostawieni, w Polsce seria ukazała się pod nazwą Czasy ostateczne, a jej pierwszy tom pod tytułem Dzień zagłady). Milicja Hutaree z książką Left Behind nic bowiem wspólnego mieć nie może, ponieważ reprezentuje kompletnie inną eschatologię. W beletrystycznej książce Left Behind przedstawiono scenariusz, że chrześcijanie zostaną zabrani z ziemi (w wydarzeniu zwanym Pochwyceniem) przez Jezusa, zanim władzę obejmie antychryst. Takie stanowisko w żaden sposób nie skłania do szykowania się do walki. Gdyby członkowie milicji Hutaree wzięli sobie do serca eschatologię, na której opiera się Left Behind, patrzyliby z nadzieją w niebo zamiast okopywać się na swych pozycjach na ziemi i zbroić się po zęby.
Oskarżając autorów Left Behind o płodzenie milicji w rodzaju Hutaree, Frank Schaeffer równie dobrze mógłby domagać się postawienia zarzutów jakiemuś znanemu zespołowi muzycznemu i milionom jego miłośników, ponieważ ktoś, u kogo w domu znaleziono płytę tego zespołu, jest podejrzewany o niecne zamiary. Kierując się taką logiką, pod kluczem należałoby umieścić wszystkich artystów i pisarzy świata oraz praktycznie wszystkich jego mieszkańców, z Frankiem Schaefferem włącznie.
Jeśli Schaffer uważa, że pierwowzorem milicji Hutaree jest grupa oporu z powieści Left Behind, to należałoby również uznać za fakt, że pochwycenie Kościoła już się odbyło. Poza tym grupa oporu jako cel postawiła sobie przeciwstawienie antychrystowi poprzez ewangelizację zakrojoną na wielką skalę. Taki opór więc jest jak najbardziej biblijny. Nikt tam nie prowadził otwartej zbrojnej wojny z antychrystem za pomocą armat i karabinów.
Nie zmienia również tego fakt, że autorzy książki wykazując wyobraźnię wykraczającą poza Biblię zabójcą Antychrysta zrobili jednego z bohaterów powieści, ponieważ robi on to bez porozumienia z resztą wierzących, a jego nadgorliwość i tak nie przynosi efektu (nie trafia w cel). Zabójcą antychrysta staje się Żyd Chaim Rosenzweig, który w tym momencie nie był jeszcze osobą wierzącą. Sam natomiast fakt zabicia antychrysta autorzy wywnioskowali na podstawie Objawienia 13,3. Nie ma tam jednak nic wspomniane o tym, kto i jak to zrobi.

„Do nie tak już nieszkodliwych symptomów należy gromadzenie karabinów i amunicji, przechodzenie na 'zorientowane na Chrystusa' szkolnictwo domowe, lęk przed wyższym wykształceniem, traktowanie pogłosek jak faktów i uczenie się miłowania nienawiści względem 'innych', czego przykładem jest odrodzony rasizm antyimigracyjny, zabójstwo lekarzy dokonujących aborcji, a nawet zabójstwo w Muzeum Holokaustu. Teraz mamy jeszcze kult-milicję oddaną tej samej idei”.

Wrzucanie na oślep wielu haseł do jednego worka bez żadnego wyjaśnienia i analizy to socjotechnika właściwa dla totalitarnego wiecu, jednak Frank Schaeffer stosuje ją na swoim blogu, czyli w miejscu, po którym należałoby oczekiwać pogłębionej refleksji, a może nawet autoironii.

Odmawiając chrześcijanom prawa do szkolenia swoich dzieci według własnych przekonań (ponieważ w szkolnictwie publicznym odgórnie narzucono określony światopogląd religijny, mianowicie ateistyczny), Frank Schaeffer odsłania swe totalitarystyczne oblicze. Wrażenie to potęguje się, gdy jednym tchem obok domowych szkół prowadzonych przez wierzących wymienia on nie tylko gromadzenie broni i amunicji, ale i zabójstwo w Muzeum Holokaustu. Schaeffer dokonuje gigantycznego skoku myślowego – od szkolenia dzieci w domu do fanatycznych zabójców! Dodajmy jeszcze na okrasę wzmiankę o „antyimigracyjnym rasizmie” przy pominięciu przyczyn nastrojów antyimigracyjnych (jak np. wzrost zagrożenia terrorystycznego). I przy całkowitym przemilczeniu, że to bynajmniej nie ewangeliczni chrześcijanie najgłośniej się tego domagają.

„Chrześcijanie ewangeliczni – fundamentaliści – a wraz z nimi od początku lat osiemdziesiątych XX wieku aż do wyboru prezydenta Obamy w 2008 roku Religijna Prawica, która kształtowała politykę amerykańską poprzez dominującą wówczas Partię Republikańską  – znaleźli się w szponach apokaliptycznego kultu Pochwycenia, skupionego na odwecie i zemście. Życzenie śmierci  á la czasy ostateczne opiera się na dosłownej interpretacji Księgi Objawienia (Apokalipsy Jana).
Biorąc pod uwagę nacisk, jaki kładzie się dziś na Apokalipsę jako dosłowną – a nawet pożądaną – mapę drogową do Armagedonu, warto w tym miejscu powiedzieć, że jest ona niczym więcej jak tylko dziwacznym listem pasterskim napisanym do siedmiu Kościołów w Azji pod koniec I wieku przez kogoś (może Jana, może i nie), który najwyraźniej w chwili jego pisania nie był przy zdrowych zmysłach. Tak czy inaczej, list ten nie był przeznaczony do wykorzystywania poza kontekstem liturgicznym, nie wspominając już o tym, że czyta się on jak Jezus na prochach”.


W tym momencie chciałoby się napisać – no comment. Wiarygodność Biblii i jej spójność była na przestrzeni wieków przedmiotem tak drobiazgowych dociekań i została tylekroć potwierdzona nawet przez zagorzałych sceptyków, że autor takich uwag wystawia świadectwo sam sobie. Wchodzimy tu jednak w kwestie wiary. Kto przyjmuje świadectwo Biblii, ten dostrzega jej wiarygodność. Kto chce je odrzucić, posłuży się dowolnym „argumentem”.
W kontekście tej obraźliwej dla Słowa Bożego i obraźliwej dla ewangelicznego chrześcijaństwa wypowiedzi Franka Schaeffera warto wspomnieć o czymś, co rzuci dodatkowe światło na jego sylwetkę. Rozmawiając z dziennikarzem pisma Tulsa World prezentował się on jako tradycjonalistyczny wierzący chrześcijanin, choć obecnie formalnie w Kościele prawosławnym, to w dużej mierze wciąż wierny poglądom swego ojca! Deklarował, że opuścił kręgi ewangeliczne, bo zobaczył, „jak to wygląda od środka” (nie podał jednak żadnych szczegółów), a z rozmowy wynikało, że decyzję o rozstaniu podjął raczej ze względu na ich rzekome zaangażowanie polityczne, a nie kwestie wiary. Przyjął taką pozę w rozmowie z dziennikarzem gazety wychodzącej w Oklahomie, czyli w stanie, gdzie ponad połowa ludności deklaruje się jako ewangelicznie wierzący. Wywiad opublikowano 22 maja 2010 roku, czyli zaledwie miesiąc po opublikowaniu na blogu powyższej opinii na temat Pisma Świętego.
(Treść wspomnianego wywiadu: http://www.tulsaworld.com/news/article.aspx?subjectid=18&articleid=20100522_18_A11_Author410867)

„Kluczem do zrozumienia popularności tej serii (i w ogóle wielu innych 'misji' odwołujących się do czasów ostatecznych) […] nie jest jakieś nowe czy nagłe zainteresowanie proroctwem, lecz pogłębiający się kompleks niższości, na jaki cierpi społeczność ewangeliczna (fundamentalistyczna).
Słowa 'left behind' ('pozostawieni') jak na ironię rzeczywiście odzwierciedlają treść tych książek, jednak nie w sensie  zamierzonym przez ich autorów. Chrześcijanie ewangeliczni, fundamentaliści […] pozostali w tyle za nowoczesnością. Nie chcą zmienić tych swoich literalistycznych, antynaukowych, antyedukacyjnych i anty-wszystko-inne przekonań, wobec tego pielęgnują głęboki uraz do 'świata'. Doprowadziło to do głębokiego lęku przed 'innymi'”.


Miałkość takich argumentów grozi miałkością polemiki. Ale spróbujmy. Co to jest „nowoczesność” dla Franka Schaeffera?  Czyżby „sex, drugs, and rock and roll”? Jeśli tak, to rzeczywiście ktoś tu został w tyle, tylko czy aby na pewno chrześcijanie ewangeliczni (por. 1 P 4,1-5)? I odkąd to ewangeliczne chrześcijaństwo jest „anty-wszystko”? Z Biblii wynika, że chrześcijanin jest „anty” w stosunku do grzechu. Owszem, w Nowym Testamencie jest powiedziane, że „przyjaźń ze światem jest to wrogość wobec Boga” (Jk 4,4), ale świat w takim negatywnym sensie jest w Nowym Testamencie rozumiany nie jako całość stworzenia, ale jako sfera wroga Bogu, zbuntowana przeciwko Niemu, miłująca grzech.
Wcześniej Frank Schaeffer zarzucił ewangelicznym chrześcijanom m.in. to, że biorą pogłoski i fantazje za fakty. Podobnie jak przy innych zarzutach, również ten powinien skierować sam do siebie. Nic nam bowiem nie wiadomo, jakoby chrześcijanie byli przeciwni nauce i edukacji. Nie będziemy wymieniać przykładów całej rzeszy chrześcijan ewangelicznych, którzy wybili się w tych dziedzinach co najmniej tak samo jak przedstawiciele innych światopoglądów. Natomiast czynienie zarzutu z dosłownego rozumienia Biblii świadczy o jaskrawej nietoleracji dla cudzych poglądów, nietolerancji, którą Frank Schaeffer zarzuca innym!

„Jenkins i LaHaye prezentują skrajną fantastykę odwetu kręgów kulturowo zacofanych na 'elicie'. Czynią w sensie teologicznym to, co Sarah Palin czyni w sensie politycznym: dzielą świat i Amerykę na 'Nich' i 'Nas'”.


Czy Frank Schaffer jest aż tak naiwny, czy też na zimno manipuluje, zarzucając autorom Left Behind „dzielenie” świata i Ameryki? Świat „jak świat światem” pozostawał podzielony, poczynając od Kaina i Abla. Podziały były obecne w każdej rodzinie, a wystarczy wziąć do ręki pierwszy lepszy podręcznik do stosunków międzynarodowych bądź historii powszechnej czy lokalnej, by przekonać się, że od zarania dziejów ludzkość się dzieliła na „mych” i „onych”, nie tylko według granic państwowych, ale i udziału we władzy, przynależności społecznej, zamożności i rzecz jasna wierzeń religijnych.
To, że w dzisiejszym świecie nieomal z miesiąca na miesiąc potężnieją formalne tendencje zjednoczeniowe zarówno pod względem politycznym jak i religijnym, a także pod każdym innym, nie oznacza, że dotychczasowe podziały zanikły. Pod ujednoliconą czapą instytucjonalną wrą one jak być może nigdy dotąd. Nie potrzebuję Sary Palin, by wiedzieć, że różnię się w poglądach od Franka Schaeffera pod każdym możliwym względem. Również i on nie potrzebowałby Sary Palin, by pojąć, że stoimy na dwóch przeciwnych biegunach.

„Prawo do głosu wywiedzione z Left Behind napawa tych, którzy sami pozbawili się prawa do głosu, nadzieją, że w końcu wszyscy zrozumieją, że to 'my' mieliśmy rację, a 'oni' się mylili”.

Owszem, chrześcijanie ewangeliczni mają nadzieję i wierzą, że pewnego dnia okaże się, że to oni mieli rację (mimo że znakomita ich większość nigdy nie czytała Left Behind). Tyle że Frank Schaeffer również jest przekonany o własnej racji, a nawet więcej, uważa, że jego racja powinna być już w tej chwili oczywista dla wszystkich.
Każdy przy zdrowych zmysłach, kto żywi jakieś przekonania, uważa, że to on ma rację. Niektórzy jednak – jak ów rzecznik tolerancji – chcieliby tylko dla siebie zarezerwować prawo do posiadania przekonania o swojej racji.

„...Statek Kosmiczny Jezus powróci i śmigniemy stąd na nim, a cała reszta będzie się zastanawiać, jak to bardzo została pokrzywdzona, bo nie zdecydowała się na wypowiedzenie słów: 'Przyjmuję Jezusa jako mojego osobistego zbawiciela' i nie przyłączyła się do nas, póki jeszcze był czas! A co najlepsze, Jezus pozabija tych wszystkich mądralińskich, głosujących na Demokratów, świetnie wykształconych ludzi, którzy się z nas wyśmiewali!
Tyle że ci kolesie z Michigan wyrwali się z tym zabijaniem ociupinę za wcześnie”.


Po pierwsze, zestawienie słów „statek kosmiczny” i „Jezus” jest typowe nie dla ewangelicznego chrześcijaństwa, lecz dla popłuczyn po filozofiach „hermetycznych”, które w dzisiejszej popkulturze przyjmują formy rozmaite, od książek Daenikena po filmy braci Wachowskich. Frankowi Schaefferowi poplątały się więc pojęcia.
Po drugie, żaden chrześcijanin ewangeliczny nie ucieszy się ze śmierci żadnego człowieka, podobnie zresztą sam Bóg, który nie chce śmierci człowieka, lecz „chce, żeby wszyscy ludzie byli zbawieni i doszli do poznania prawdy” (1 Tm 2,4). Słowa te są zarazem odpowiedzią, dlaczego powrót Chrystusa wciąż jeszcze nie nastąpił (por. 2 P 3,9). Zarzucanie traktującym Biblię serio chrześcijanom, że pragną śmierci kogokolwiek, przywodzi na myśl kalumnie Goebbelsa i innych antysemitów pod adresem Żydów albo oskarżenia, jakie za Nerona rzucano na chrześcijan.

„...Byłem niegdyś częścią tego użalającego się nad sobą, jękolącego chóru ewangelicznych fundamentalistów. Pamiętam, jak pod koniec lat siedemdziesiątych (czy na początku osiemdziesiątych) uczestniczyłem w programie Today Show [...], twierdząc, że książki ewangeliczne/fundamentalistyczne nie są dostatecznie zauważane przez 'elity kulturalne'. My, Schaefferowie, sprzedawaliśmy miliony książek, a mimo to New York Times nigdy ich nie recenzował. Wskazywałem, że jesteśmy ignorowani przez „elitę z mediów”, co było dość zabawnym zarzutem, skoro miałem możliwość pojawienia się w Today i przedstawienia tego zarzutu.
Wkrótce po tym wystąpieniu porzuciłem tę ewangeliczno-fundamentalistyczną subkulturę. […] Inni przejęli tam, gdzie ja urwałem, wpajając kolejnemu pokoleniu ewangelicznych fundamentalistów tę mitologię ofiary [...]
Cała rzesza ewangelicznych/fundamentalistycznych kasandr przemierza nasze uczelnie utwierdzając w swoich słuchaczach to odwieczne poczucie wyobcowania i wmawiając wystraszonym ewangelicznym/fundamentalistycznym studentom, żeby strzegli się przed atakiem świeckich idei”.


Tutaj akurat Frank Schaeffer ma nieco racji – i być może właśnie w jego kompleksie niższości należy szukać faktycznej przyczyny jego odejścia od ewangelicznego chrześcijaństwa. Świeckie media rzeczywiście słabo doceniają dorobek kulturalno-intelektualny chrześcijan ewangelicznych. Jednak z Nowego Testamentu wynika, że świat raczej nie będzie zainteresowany kulturalnymi propozycjami ewangelicznego chrześcijaństwa, i to nie z powodu ich mizernej jakości, lecz z powodu ich treści (por. J 15,19).
Są jednak chrześcijanie, którzy postawili sobie za cel zjednoczyć się ze światem. Rick Warren znajduje ze światem wspólny język we wszystkich praktycznie dziedzinach, od religii po ekologię.***** Jest tylko jedno ale: w ten sposób nie przybliża on słuchaczom ewangelii. I zapewne właśnie coś takiego podoba się Frankowi Schaefferowi.

„Poszerzające się imperium rozrywkowe Left Behind podsyca również niebezpieczne mrzonki chrześcijańskich syjonistów, przekonanych, że świat zmierza do ostatecznej bitwy pod Armagedonem, i cieszących się z tego! Chrześcijańscy syjoniści, z wieloma „szacownymi” megapastorami na czele, wśród nich Johnem Hagee, wierzą, że wojna na Bliskim Wschodzie jest Bożą wolą. W swojej książce Jerusalem Countdown: A Warning to the World (Odliczanie w Jerozolimie: Ostrzeżenie dla świata) Hagee twierdzi, że Rosja i Arabowie dokonają napaści na Izrael i zostaną wówczas zniszczone przez Boga. Wtedy Antychryst – głowa Unii Europejskiej – sprowokuje starcie o Izrael między Chinami a Zachodem”.

Określanie spekulacji na temat rozwoju wydarzeń na Bliskim Wschodzie jako „niebezpiecznych mrzonek” – cóż za przykład tolerancji! Odkąd pamiętam, przy rodzinnym stole snuło się przypuszczenia co do przyszłego rozwoju wydarzeń, a zapisane przez Wyspiańskiego słowa: „Co tam, panie, w polityce? Chińczyki trzymają się mocno” wskazują, że zwyczaj ten był znany już na początku XX wieku. Co więcej, jak wynika z „Pamiętnika starego subiekta”, dywagacje takie prowadzono z upodobaniem nawet w XIX wieku, a sięgając jeszcze głębiej do literatury, można by bez trudu dowieść, że scenariusze przyszłych wydarzeń politycznych snuli ludzie już od zarania dziejów i przekonania swoje wyrażali także w książkach. Z tym że nigdy nie było to uważane za „niebezpieczne mrzonki”, wyjąwszy najbardziej represyjne systemy totalitarne, które potrafiły okrutnie za nie karać. A w których to ślady Frank Schaeffer z upodobaniem kroczy na całym swoim blogu.
Co zaś się tyczy konkretnie „chrześcijańskich syjonistów”, to mają oni tę przewagę nad innymi dywagującymi o przyszłym rozwoju sytuacji politycznej, że odwołują się do proroctw biblijnych. Które dotąd spełniały się dokładnie, są więc racjonalne podstawy, by zakładać, że i te dotyczące czasów ostatecznych spełnią się dokładnie. Pozostaje oczywiście sprawa ich wykładu. Z proroctw biblijnych jasno wynika, że antychryst zapewni Izraelowi okres spokoju przez 3,5 roku, że Izrael zostanie nieoczekiwanie zaatakowany i że ostatecznie przeciwko Izraelowi wyruszą armie z całego świata – i wtedy na ratunek przybędzie mu Mesjasz. Kto i kiedy wejdzie w te rozpisane w Biblii role i jaka dokładnie będzie kolejność niektórych wydarzeń – pozostaje ciągle zagadką, jednak piętnowanie tych, którzy próbują ją rozwikłać, jako niebezpiecznych, jest doprawdy niebezpieczne!

„Niewykluczone, że za kadencji Obamy Hagee napisze nową wersję swojej książki i stwierdzi, że to prezydent Obama jest Antychrystem, ponieważ ci sami ludzie, którzy reprezentują chrześcijański syjonizm, opowiadają się też za bardzo bardzo skrajną idiotyczną prawicą w Partii Republikańskiej, której przedstawicielką jest takie dziwadło jak Sarah Palin. To ci sami ludzie, którzy twierdzą, że prezydent Obama to 'zakamuflowany muzułmanin', 'nie Amerykanin' bądź 'komunista', 'bardziej Europejczyk niż Amerykanin' bądź którakolwiek z tych sprzecznych rzeczy albo jeszcze co gorszego, 'a w każdym razie nie taki jak my, co to, to na pewno'”.

Miotanie nieuzasadnionych obelg to ulubiony oręż Franka Schaeffera. Podobnie jak uporczywa skłonność do demagogii i obciążania ludzi wyssanymi z palca zarzutami. Konsekwentne stosowanie takich wybiegów rodzi podejrzenie o zamierzoną manipulację. Jej przykład mamy tutaj w odniesieniu do Johna Hagee – Hagee jeszcze takiej książki nie napisał (i nic nie wiadomo o tym, aby miał taki zamiar), ale już jest o nią oskarżany tak, jak gdyby to zrobił. Oczywiście biblijnie wierzący chrześcijanin nie powinien pisać książki wskazującej na kogoś jako na antychrysta, ponieważ z Nowego Testamentu wiadomo, że antychryst objawi się dopiero w swoim czasie (2 Tes 2,6).

Inna sprawa, że Sarah Palin i John Hagee sami mają problemy z prawidłowym patrzeniem na Słowo. Hagee, którego megakościół mieści się w nurcie tzw. ruchu wiary, wikła się w politykę, a część jego poglądów i praktyk – jak choćby pogląd, że Żydzi nie potrzebują uznać w Jezusie Mesjasza, aby uzyskać zbawienie, czy mocno nagłaśniane pochopne i chybione przewidywanie biegu wydarzeń – jest nie do przyjęcia dla ewangelicznych chrześcijan. Sarę Palin, która szykuje się do walki o prezydenturę USA (http://wiadomosci.gazeta.pl/Wiadomosci/1,80708,7536908,Sarah_Palin_chce_kandydowac_na_prezydenta___Potrzeba.html), też trudno byłoby uznać za typową przedstawicielkę ewangelicznego chrześcijaństwa, wyczekującą Pochwycenia.

Wrzucanie wszystkich ewangelicznych chrześcijan oczekujących na Pochwycenie do jednego worka z Hagee i Palin jest nieporozumieniem i – mam wrażenie – celowym działaniem ze strony Schaeffera. Zrównywanie trwających w prawdzie chrześcijan z osobami reprezentującymi neoewangelikalizm tylko dlatego, że akurat mają one biblijne podejście do pewnych wydarzeń eschatologicznych, wydaje się zamierzonym dyskredytowaniem tych pierwszych.

„Podsumowanie. Prawda jest taka, że 'czubki' z Michigan robią dokładnie to, w co miliony chrześcijan ewangelicznych twierdzą, że wierzą, i to nie tylko co do czasów ostatecznych. Chcę też powiedzieć, że obecnie ruch Tea Party****** epatuje retoryką katastrofy i ekstremizmu, utrzymując, że rząd amerykański, a nawet państwo amerykańskie nie mają już legitymacji. Dodajmy do tego jeszcze teologię, a otrzymamy samowypełniające się „proroctwo” o Armagedonie. Niestety, nie jest to ostatnia taka akcja, jaką przyjdzie nam obejrzeć”.

Być może niektórzy chrześcijanie ewangeliczni sympatyzują z ruchem Tea Party. Nie oznacza to jednak, że „partia herbaciana” czy jakakolwiek inna partia, na którą postanowiłby oddać głos jakiś chrześcijanin ewangeliczny, są w jakikolwiek sposób wyrazicielem ewangelicznego chrześcijaństwa! Natomiast twierdzenie, że miliony ewangelicznych chrześcijan tylko marzą o chwyceniu za broń i walce z systemem, jest wierutnym kłamstwem, z czego zdaje sobie sprawę każdy, kto ma bodaj blade pojęcie o ich przekonaniach.

Z demagogią trudno się polemizuje – i Schaefferowi widocznie o to właśnie chodzi. Dyskredytuje Słowo Boże i szkaluje tych, którzy w nie wierzą, poprzez notoryczne odwoływanie się do przykładów ludzi i idei przekręcających przesłanie Biblii.

Pozostaje jeszcze tylko pytanie – czemu Frankowi Schaefferowi tak bardzo przeszkadzają spokojni ewangeliczni chrześcijanie i ich wiara w Pochwycenie przed wielkim uciskiem? Czy za zajadłą krytyką Apokalipsy jako „Jezusa na prochach” i książek Left Behind nie kryje się przypadkiem odraza na myśl o powrocie Chrystusa i... wyczekiwanie antychrysta?



Komentarz „Tymoteusza”


Jezus powiedział: „Królestwo moje nie jest z tego świata”. O słowach tych zapominają zarówno ci, którzy chcą „zdobywać świat dla Chrystusa”, czy to na drodze politycznej, czy „duchowej”, jak i ci, którzy chcą w imieniu Chrystusa mieczem walczyć ze światem.

Od takich działań Królestwo Boże z pewnością się nie poszerzy, a ludzie tacy nie tylko sami doznają gorzkiego rozczarowania, ale i zgorszą rzesze innych, odwodząc ich od prawdziwego Jezusa Chrystusa. Jezus sam tchnieniem swoich ust i blaskiem swego przyjścia unicestwi antychrysta i wszystkich, którzy wystąpią przeciwko Bogu, i nie jest Mu do tego potrzebna żadna pomoc ze strony chrześcijan (2 Tes 2,8; Obj 19,11-21). Dobrze byłoby choć więc nie działać przeciwko Bożym planom i nie realizować swoich własnych poronionych, przywodząc wielu do zguby.

Lecz takie chybione poczynania niektórych chrześcijańskich kręgów w niczym nie usprawiedliwiają Franka Schaeffera i nie są w stanie zamaskować jego horrendalnej obłudy. Ponieważ jako człowiek, który od najmłodszych lat poznawał Biblię i doskonale orientuje się zarówno w historii chrześcijaństwa i jak w jego obecnej sytuacji na świecie, zimno manipuluje on czytelnikami swoich felietonów i książek. Przekręca jasne przesłanie Biblii, fałszywie oskarża miliony ewangelicznych chrześcijan, często cierpiących za swoją wiarę i w żaden sposób niewtrącających się do polityki, wiedzie na manowce sporą grupę miłośników swojego pisarstwa i sztucznie wytwarza atmosferę histerii wokół ewangelicznego chrześcijaństwa.

Już w tej chwili coraz częściej słychać głosy o zagrożeniu ze strony fundamentalizmu. I nie chodzi tu bynajmniej o fundamentalizm muzułmański. Nie szkodzi, że ludzie serio traktujący Biblię odżegnują się od przemocy – ponieważ Jezus kazał nie przeciwstawiać się złemu (Mt 5,39). Na „chrześcijańskim” Zachodzie, np. w Anglii i USA, szybko rośnie wrogość do chrześcijaństwa. W sumie nic w tym dziwnego, Jezus zapowiedział przecież: „Jeśli świat was nienawidzi, wiedzcie, że Mnie pierwej niż was znienawidził” (J 16,18nn). Może tylko dziwić, że ramię w ramię z ateistą Dawkinsem przeciwko ewangelii walczy człowiek, który deklaruje się jako chrześcijanin, syn wielkiego autorytetu w świecie ewangelicznego chrześcijaństwa.

Kim jest Frank Schaeffer? Na pytanie dziennikarza z Tulsa World o to, czy uważa się za nowo narodzonego chrześcijanina, odpowiada wymijająco, że u niego w domu nie używało się takiego pojęcia, ponieważ nie jest to pojęcie znane Lutrowi czy Kalwinowi, tylko typowe dla amerykańskich pionierów. Zapomniał tylko napomknąć, że o „pojęciu” tym mówi sam Jezus w trzecim rozdziale Ewangelii Jana.

O tego rodzaju ludziach apostoł Jan pisał: „Dzieci, ostatnia to już godzina. A słyszeliście, że ma przyjść antychryst, lecz oto już teraz wielu antychrystów powstało. Stąd poznajemy, że to już ostatnia godzina. Wyszli spośród nas, lecz nie byli z nas. Gdyby bowiem byli z nas, byliby pozostali z nami. Lecz miało się okazać, że nie wszyscy są z nas...” (1 J 2,18-19).

Od tamtego czasu upłynęło już prawie 2000 lat. Ale u Boga tysiąc lat jest jak jeden dzień (2 P 3,8-9). W ostatnim czasie spełnia się wiele znaków, które Jezus oraz prorocy i apostołowie podawali jako sygnały Jego rychłego Drugiego Przyjścia. Jednym z najdonioślejszych spośród tych znaków – być może nawet najdonioślejszym – jest odrodzenie się  państwa Izrael ze stolicą w Jerozolimie. Zamiast więc zbroić się w miecze bądź trapić się groźbami Franka Schaeffera i jemu podobnych intelektualnych siepaczy, wiedzmy, że „blisko jest, tuż u drzwi” (Mt 24,33).

„Dlatego i wy bądźcie gotowi, gdyż Syn Człowieczy przyjdzie o godzinie, której się nie domyślacie” (Mt 24,44).


Przypisy

* Takie porównanie może szokować, dotyczy ono jednak propagandy jako obranej metody zwalczania przeciwnika. Josef Goebbels, minister propagandy III Rzeszy, często określany wręcz jako mózg III Rzeszy, zasłynął jako autor słów: „Kłamstwo powtarzane tysiąc razy staje się prawdą” oraz: „Im większe kłamstwo, tym ludzie chętniej w nie uwierzą”. Takie właśnie zasady zdają się przyświecać Frankowi Schaefferowi w tym i w innych tekstach na temat ewangelicznego chrześcijaństwa.

** Pod koniec marca b.r. po serii nalotów dokonanych przez połączone siły antyterrorystyczne pod dowództwem FBI zatrzymano 9 członków milicji Hutaree, działającej na terenie całych Stanów, szczególnie jednak licznie w okolicach Detroit w stanie Michigan. Osoby te zamknięto w areszcie do czasu rozprawy wyznaczonej na listopad. Jednak sędzia okręgowy Victoria Roberts (mianowana jeszcze przez Clintona, trudno więc uznać ją za przychylną tzw. chrześcijańskiej prawicy) uznała, że choć zarzuty wobec oskarżonych są ciężkiego kalibru (próba rozniecenia ogólnokrajowego powstania antyrządowego), to jednak dowody są mizerne, a uznanie ich równałoby się pogwałceniu amerykańskiej zasady wolności słowa.
I zarządziła zwolnienie zatrzymanych z aresztu bez kaucji, aby na proces czekali w domu (acz pod kuratelą niezaangażowanych w milicję najbliższych). Jak na razie jednak (sytuacja na dzień 15 czerwca 2010) do domu wróciło tylko czworo aresztowanych, ponieważ prokuratorzy odwołali się od decyzji sędzi Roberts. Trwają przepychanki o to, czy w ogóle mieli prawo złożyć apelację od tej decyzji. Trwa też zażarta debata, czy zatrzymanie wojowniczo nastawionych chrześcijan spod Detroit należy pochwalić jako wyraz czujności organów ścigania, czy raczej krytykować jako przejaw totalitarnych zapędów Wielkiego Brata.
Sprawę można śledzić m.in. na lokalnych stronach The Detroit News:
29 marca – http://detnews.com/article/20100329/METRO/3290334
29 kwietnia – http://detnews.com/article/20100429/METRO01/4290428
19 maja – http://detnews.com/article/20100519/METRO01/5190338

*** Dane Southern Poverty Law Center za 2009 rok.
http://www.splcenter.org/get-informed/intelligence-report/browse-all-issues/2010/spring/active-patriot-groups-in-the-united-s

**** Left Behind to cykl powieści opartych na wydarzeniach z Apokalipsy apostoła Jana. W Polsce przetłumaczono 12 części pod wspólną nazwą Czasy ostateczne.
Autorzy – Tim LaHaye i Jerry B. Jenkins – pisząc powieść starali się bardzo wiernie oddać czas i wydarzenia na podstawie Objawienia. Bohaterowie powieści są fikcyjni. Eschatologia jest oparta na dosłownej interpretacji księgi Objawienia. Wszystko rozpoczyna się niespodziewanym zniknięciem bardzo dużej liczby ludzi. Okazuje się, że to zapowiadane w Biblii pochwycenie Kościoła, a ci, którzy zniknęli, to chrześcijanie oczekujący tego wydarzenia. Niedługo po tym na arenie dziejów pojawia się charyzmatyczny przywódca – Nicolae Carpathia. W bardzo krótkim czasie zjednuje sobie większość przywódców światowych i ludzi. Zostaje wybrany na przewodniczącego ONZ, a potem na przywódcę całego świata. Tak według LaHaye'a ma wyglądać wejście na scenę Antychrysta. Na ziemię zaczynają spadać plagi zsyłane przez Boga. Jest to zapowiadany przez Pana czas gniewu Bożego. Ludzie, którzy nawrócili się do Boga przez wiarę w Jezusa Chrystusa w wyniku świadectwa, jakim było pochwycenie Kościoła oraz dziejące się wydarzenia, zakładają Opozycję Ucisku. Ma ona za zadanie przeciwstawienie się władzy Antychrysta, poprzez ewangelizację na masową skalę, organizację pomocy materialnej dla tych, którzy nie przyjęli znamienia bestii. Swój plan realizują przy wykorzystaniu wszelkich możliwych sposobów technicznych, materialnych itp. Przyświeca im jeden cel - dotarcie z ewangelią do jak największej liczby ludzi.
Jakkolwiek by oceniać wyobraźnię autorów, jednego nie można zakwestionować  – zgodności i kolejności wydarzeń opisanych w Apokalipsie z wydarzeniami opisanymi w powieści. Każde kolejne wydarzenie jest poparte wersetami z Biblii. Autorzy przyjęli zasadę przyjmowania przebiegu wydarzeń dosłownie tam, gdzie to jest możliwe. Dzięki temu czytelnik otrzymuje powieść, której trzon stanowią kolejne wydarzenia z Apokalipsy ubrane w otoczkę beletrystyczną. W jednej z części powieści zostaje zabity Antychryst. Dokonuje tego zabójstwa Chaim Rosenzweig. Jego wcześniejsze zauroczenie Carpathią zmienia się pod wpływem zachodzących wydarzeń w uprzedzenie i chęć zgładzenia go. Rosenzweig dokonuje tego za pomocą miecza. Jednak po kilku dniach Antychryst powraca do życia i poprzez to wydarzenia umacnia swoją władzę. Tak zinterpretowali autorzy powieści 13 rozdział Apokalipsy werset 3. Są również w powieści wydarzenia, których na próżno szukać w Biblii, jak historia Hanga Wonga. Młody nawrócony Chińczyk jest na siłę naznaczony znakiem Antychrysta, który potem w cudowny sposób znika z jego czoła. Niestety Biblia jednoznacznie wskazuje na to, że znak ten będzie przyjmowany dobrowolnie i jego przyjęcie nieodwołalnie skazuje na wieczne potępienie (Obj.14,9-11). Przyjście Pana na ziemię i walka w dolinie Megiddo Obj.19,11-21), wyratowanie Żydów (Zach.15,1-21), sąd nad narodami opisany w Mat.25,31-46, ustanowienie 1000-letniego Królestwa Mesjasza (Obj.20,1-6) pokazują, że zamiarem autorów powieści Left Behind było przekazanie czytelnikowi w miarę wiernie wydarzeń ostatecznych. Dlatego pomimo pewnych niezgodności i bardzo rozbudowanej fabuły wykraczającej poza tekst Pisma książka jest warta przeczytania.

Tutaj można zapoznać się z dwiema receznjami tej serii:  RECENZJA 1 , RECENZJA 2.

***** Szerokie omówienie inicjatyw Ricka Warrena można znaleźć TUTAJ

****** Tea Party Movement – zrodzony z masowych demonstracji w 2009 roku bezprecedensowy w USA ruch „obywatelskiego protestu”. Nazwa pochodzi od słynnego „bostońskiego picia herbatki” w 1773 roku, czyli wrzucenia przez amerykańskich kolonistów do morza transportu herbaty w proteście przeciwko podatkom narzucanym przez angielską metropolię.

                      

                        

 

Pisz do nas: kontakt@tiqva.pl